Z
moich oczu pociekło kilka łez. Chyba nie o to mu chodziło, bo zrobił
przestraszoną minę. Podeszłam do niego i przytuliłam się równocześnie
mówiąc ciche dziękuję... nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam się tak
bezpiecznie... Rico podniósł moją głowę do góry i zapytał patrząc mi w
oczy :
-Nie będziesz już płakać? -Nie wiem... zależy od tego, czy usłyszę takie smutne piosenki...-powiedziałam, a w moich oczach zabłysły wesołe iskierki. -Mam pomysł!-zawołałam i zerwałam się na łapy. -Chodź!-spojrzałam na Rico, trochę zdziwionego moją natychmiastową zmianą humoru. -No chodź! Chodź, chodź, chodź!-zaczęłam skakać w miejscu, a kiedy wreszcie wstał, już na szczęście energiczny pognałam w stronę mojej ulubionej polany. Zmieniłam się w człowieka i rozwinęłam... skrzydła? Okeeeej... popatrzyłam wyczekująco na Rico. Po chwili przedemną stał już w swojej ludzkiej postaci. -Pojeździmy sobie dzisiaj na rolkach...-oznajmiłam radośnie. -Tylko mógłbyś "wyłożyć" tą polanę asfaltem?-zapytałam robiąc błagalne oczy. Przytaknął i po chwili był świetny teren do jazdy na rolkach... co ważne, był równy... - no i jeszcze taki szczególik... wyczarujesz nam rolki?-uśmiechnęłam się. -Jasne, jakie chcesz...-powiedział. -Każde, byle dało się jeździć...-stwierdziłam. Po chwili miałam przed sobą czarno-białe rolki z roślinnym motywem. Koła odpowiednie, ten to o wszystkim pomyśli. Błyskawicznie założyłam rolki i wskoczyłam na asfalt. Poczekałam na Rico i po chwili było już po rozgrzewce i jeździłam przeplatanką do tyłu, obserwując poczynania mojego towarzysza. Po chwili podjechałam do niego. -Chcesz się czegoś nauczyć?-zapytałam z szerokim uśmiechem. -Oczywiście! Tylko czego?-zaśmiał się. -No na przykład przeplatanki... -stwierdziłam. -Wygląda na trudne...-stwierdził, ale bez większego przekonania w głosie. I dobrze. -Wcale trudne nie jest, wystarczy próbować... -wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. *Trzy godziny później...* -No widzisz, wcale takie trudne nie było...-uśmiechnęłam się. Spojrzał na mnie wilkiem. -Umiesz przynajmniej więcej niż przeplatanka...-wyszczrzyłam się jeszcze szerzej. Wetchnął z niedowierzeniem. -Ty mnie kiedyś wykończysz...-stwierdził patrząc na mnie dziwnie. -Dzięki za komplement...-w moich oczach zaczęły skakać wesołe iskierki. -Chodźmy do miasta, proooszę...-poprosiłam i zrobiłam niewinną minę. Udawał chwilę, że się zastanawia. -Dobrze, chodźmy...-powiedział. Wcześniej usunął jeszcze asfalt z polany. -Ścigamy się?-zapytałam i rozwinęłam skrzydła. -To będzie nie fair, ale niech ci będzie...-powiedział, zmienił się w wilka i pognał między drzewa. Ja z radosnym śmiechem wzbiłam się nad las i odszukałam go wzrokiem. Szybki jest... po chwili korony drzew mi go zasłoniły. Poleciałam na granice lasu i zobaczyłam, jak już czekał zmieniony w człowieka. -Szybki jesteś...-zaśmiałam się. -A jakby inaczej?-też się uśmiechnął. -To idziemy?-zapytałam. -Jesne!-ruszyliśmy biegiem w stronę miasta. Wspaniale jest czuć wiatr we włosach... dawno nie byłam taka szczęśliwa... i dawno nie miałam tyle energii... wbiegliśmy na drogę i po chwili byliśmy już w mieście. Może nie jest takie jak nasz piękny las, ale również jest śliczne... urokliwe uliczki, główna ulica, rynek... nagle Rico pociągnął mnie w cień jakiegoś drzewa. Wierzba płacząca... utworzyła jakby kopułę... Rico pokrótce przedstawił mi swój plan. Mnie całkowicie pasował. Dawno już nic nie wysadziliśmy ani nie zrobiliśmy czegoś rozrywkowego. Pora się zabawić! Przez tego całego Luke'a nie mieliśmy do tego humoru, a Rico czasu... On wszystko popsuł... teraz trzeba to naprawić... i nie wysadzić kogoś ważnego... wysadzenie przed Riven bomby nie było najlepszym pomysłem... A teraz plan jest prosty - ja odwracam uwagę ludzi, Rico "wytwarza" bomby etc., i podkłada je ludziom. Jak dla mnie może być... nawet wiem jak mogę przyciągnąć uwagę ludzi... pociągnęłam go na rynek i weszłam na fontannę stojącą na środku. Używając mocy ognia utworzyłam z niego ogromny ognisty kwiat, który zabłysnął jasnym płomieniem nad moją głową. Dla lepszego efektu rozłożyłam jeszcze skrzydła. Udało się, wszyscy na placu zwrócili na mnie uwagę. Rico może działać... żeby ludziom się nie znudziło, zaczęłam robić z ognia inne obrazy. Po chwili z tyłu zobaczyłam Rico pokazującego mi, że skończył swoją część. Utworzyłam z ognia gwiazdę i posłałam ją w niebo. Po chwili na ziemię spadło tysiące malutkich iskierek. Korzystając z zamoeszania, podeszłam do Rico. Przybiliśmy sobie piątkę. -To co teraz robimy?-zapytał cały rozpromieniony. -Może najpierw zdetonuj podłożone bomby?-zasugerowałam patrząc na noego wymownie. Zaśmialiśmy się i Rico pstryknął palcami. Wszystkie bomby wybuchły. Teraz nasz śmiech był niekontrolowany... dosłownie leżeliśmy na ziemi ze śmiechu. Ale dym zaczął opadać... trzeba się zmywać... zmieniliśmy się w wilki i ruszyliśmy do ucieczki. Kilka minut później wpadliśmy do lasu jak rakiety. Biegliśmy tak bez celu, po prostu, aby gdzieś dobiec. Cały czas śmialiśmy się jak wariaci. Nagle Rico zwolnił i zrobił się trochę tajemniczy... po chwili zatrzymał się i powiedział: -Amy, muszę zawiązać ci oczy...-coś w jego uśmiechu podpowiadało mi, że był już tu kiedyś... w przeciwieństwie do mnie. -Okej, ale po co?-zapytałam. -Zobaczysz...-wyszeptał mi do ucha tajemniczo. Zaraz potem nic nie widziałam i zdałam się wyłącznie na niego i słuch. Usłyszałam wodę... Powoli szliśmy teraz przez las, aż Rico stwierdził, że jesteśmy na miejscu. Rozwiązał oczy i aż oniemiałam. Znaleźliśmy się w przepięknym miejscu... -Dlatego tu jesteśmy...-powiedział uśmiechnięty. -Kocham cię wariacie!-zaśmiałam się i przewróciłam go w wodę. Chwilę turlaliśmy się, aż byliśmy cali w wodzie. Dlaczego ja zawsze ląduję na dole? -To było na serio czy w żartach?-zapytał Rico poważnym tonem, ale w jego oczach widziałam iskierki szczęścia. -Na serio...-powiedziałam i pocałowałam go. * Rico? ;* * |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz