Po chwili już byłem pijany, co do Infil'a to nadal się trzymał. Godzinę próbowałem go przekonać ale się nie dał.
- Oj Infil... no napij się ze mną rumu.
- Nie, dzięki
- Z tego co pamiętam to nie pijesz od tego co się stało...- na moim pysku zagościł chytry uśmiech kiedy mi przerwał
- Nie wiem o co ci chodzi- powiedział udając, że nie wie o co chodzi
- Doskonale wiesz
- Nie- warknął nie przyjemnie
- Okej...
Zapadła grobowa cisza. Poszliśmy do ogniska, które już zaczęło wygasać.
- Za jakąś godzinę może dwie będzie robiło się jasno- powiedział- do tego czasu będziemy tu siedzieć
- Nie mam ci tego za złe...- warknął- byliśmy pijani
- Zamknij się
- Ale wiesz o co chodzi skoro mnie uciszasz- jak go podejść?
- Może wiem. Czego ode mnie chcesz? Jak tu dotarłeś?- wytrzeźwiałem w mgnieniu oka.
Zanosi się groźna rozmowa. Infil nie należy do tych z anielską cierpliwością, a ja już mam u niego duży dług.
- Niczego. Czy starzy koledzy nie mogą się po prostu spotkać?
- Jasne czemu nie? Ale ty nigdy nie jesteś bez interesowny- dobry jest- Nie dam ci się podejść
- Ty też to wykorzystujesz
- Wiem ale to niszczy wewnętrznie
- Nie masz dla kogo żyć?
<? Co dalej wymyślimy, kamracie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz