Otworzyłam
oczy. Byłam w jaskini, do której przyprowadziły mnie wilczyce. Chyba
wczoraj, bo był już ranek a przyszłam tu wieczorem. Powoli wstałam i
przeciągnęłam się przy tym potężnie ziewając. Ciągle myślałam o tym, co
się wczoraj stało- to za bardzo mnie przytłaczało. Musiałam odetchnąć, a
potem żyć, tak jak to było wcześniej… Jednak nic już nie będzie jak
przedtem. Czułam, że jestem gdzieś, na pewno daleko od domu, od stron,
które znałam. Wszystko było takie dziwne- i drzewa, i kwiaty, a nawet
ciche szmery wiatru, które docierając wszędzie, rzucały tu i tam jakieś
fałszywe pogłoski z okolic. Nagle zza drzewa wyłoniła się wilczyca-
widać było, że jest zorientowana, bo do wszystkich napotkanych wilków
umiała… Hmm… No, zagadać! Postanowiłam do niej podejść. Naturalnie, nie
tak jak inni: nieśmiało z podkulonym ogonem- wręcz przeciwnie. Pobiegłam
w jej stronę.
- Hej, mogę z tobą na sekundkę?- zapytałam. Samica wyprostowała się, kiwnęła potakująco głową, po czym razem odeszłyśmy w cichy zaułek. Pytająco spojrzała mi w oczy, tak jakby chciała się dowiedzieć, co ja tutaj w ogóle robię. - Do rzeczy- Jestem Aerlinn, mów mi Linn. Wczoraj nie wiadomo jak znalazłam się w lecznicy. Możesz mi powiedzieć, co przyczyniło się do tego, że się tam lub ogólnie tu znalazłam?- zapytałam półgłosem. Wilczyca z powagą spojrzała się w moje oczy. Jedynym pytaniem, które nasuwało mi się na myśl było: czy ona mi odpowie? |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz