Ścigaliśmy się do domku. Po drodze skoczyłem na nią i poturlaliśmy się
pod sam domek. Mój pysk prawie dotykał jej wspaniałego pyszczka.
-Trochę niezręczna sytuacja... - powiedziałem trochę zmieszany
-no.. trochę racja - powiedziała z uśmiechem - ja się rozejrzę po tym domku
-dobrze poczekam - po chwili wstałem a piękna wilczyca zniknęła za
drzwiami. Siedziałem na werandzie przy chwiejnym stoliku. w domu pali
się niska lampka zaświecona przez Colet, po katach jest ciemno. Małe
dziury zastępujące okna przewlokły się nieprzenikniona czernią. W głębi
domu słyszę drobny szmer, rytmicznych kroków Colet. Cały czas się
przyglądałem wilczycy, oglądała ten dom z małym wzruszeniem. Czekałem
dłuższy czas. Na podłogę przez małą dziurkę wpadł kamyk rzucony przeze
mnie. Colet wzdrygła się. Rozglądała się, oczy, oślepione blaskiem
lampy, dłuższą chwilę nie widzą nic. W głowie nie powstaje jeszcze żadne
świadoma myśl, ale wyczuwam, że serca, które zawsze jest szybsze, bije
na alarm.
Moja wiadomość brzmi tak ''Wyjdź przez jaskinię, czekam'' Brak podpisu.
Ja stoję w ciemności, koło małej skały 'Chyba Colet zapomniała, że
tu jestem'. Kiedy wilczyca zjawiła się przede mną, cofnąłem się o dwa
kroki pod nawisłe gałęzie krzaka jaśminu i pociagnołem ją za łapę.
Staliśmy obok siebie, nie widząc sie prawie, ale odczucie, że tu jest mi
wystarczyło. Upłyneła długa chwila zanim padło pierwsze słowo
- Nie przestraszyłaś się?
-Trochę. To nic
W ciszy było słychać moje westchnienie ulgi. Dalsze moje słowa brzmiały swobodniej.
-Colet chciałem ci coś powiedzieć
-tak? - nagle przeszkodziło nam wycie wilków które wzywały wilczycę -
wybacz muszę iść - wilczyca już się odwróciła i zrobiła krok
-Colet - powiedziałem cicho, zbliżając twarz do jej twarzy - Ty jesteś jedyna na świecie
<Colet?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz