- ja też się cieszę - mruknełam. Miło było tak z nim siedzieć, nie
trzeba było wciąz mówić.. Nagle poczułam, ze Ezreal oparł się na mnie
całym ciężarem i zaczął wolniej oddychać. 'Cóz, niektórym ta cisza
bardzo dobrze robi - roześmiałam sie w duchu - Zasnął'
- Ezreal? - trąciłam go nosem.
- Co? A! Nuit.. Ymm.. ja wcale nie spałemmm... - ziewnął i próbował ukryć konsternację.
- jasne, oczywiście - zasmiałam się - chodź do domu.
Zdałam sobie sprawe, ze po raz pierwszy nazwałam to miejsce domem.
- Tak - przytaknął mi Ezreal, jakby czytając w myślach - do domu.
Ruszyliśmy blisko siebie, jakbyśmy nie mogli się rozdzielić.
Przemierzyliśmy Księżycowy las w jakiejś cichej zadumie, a w jaskini po
prostu położyliśmy sie obok siebie. Żadnych sprzeczek o to, kto gdzie
śpi, żadnego dogadywania się.
Przytulił mnie, a ja trąciłam go nosem. Po chwili zasnął. Ja jednak
lezałam i myślałam o naszej przyszłości. 'Niedługo będe musiała pójść do
Colet albo Luny, moze one opowiedza mi, jak wyglądają wilcze śluby' -
pomyślałam, a za chwilę skarciłam samą siebie. 'Skąd wiesz, ze on tego
chce?' - pytałam samą siebie, jednak nie widziałam odpowiedzi.
- Gdy przyjdzie ten dzien, okaże się, czy chcesz ze mną spędzić
wieczność - mruknęłam do śpiącego Ezreala, położyłam pysk na łapach i
zasnęłam..
(Ezreal?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz