Odwróciła się i odbiegl, ale już nie próbowałam go zatrzymać. Nawet
Lavley siedziała spokojnie, chyba troche się przestraszyła. Usiadłam i
zaczęłam warczeć pod nosem do samej siebie
- O co mu chodzi? Przecież.. nie.. tak nie moze być.. dlaczego? ale..
przeciez .. nie rozumiem.. co za wilk.. samiec Betha.. phi! i jeszcze
śledzenie.. Przeciez jestem wyrocznią!
Lavley mi nie przerywała, a ja coraz bardziej się irytowałam. 'Dlaczego
od zawsze jako wyrocznia wiedziałam wszystko,a teraz nagle nie wiem
nic?! ' . Takie myślenie było najgorsze. Moja furia rosła, aż osiągnęła
apogeum.
Zerwałam sie na łapy i odwróciłam się , przy okazji przydeptując sobie ogon, ale nie przejmowałam się tym. Byłam zbyt wściekła.
- Jeżeli za mną pójdziesz, to na własną odpowiedzialność, Lav. Jestem
teraz trochę niebezpieczna. - mruknęłam przez ramię, ostatkiem sił
próbując na nią nie nawrzeszczeć. Miałam ochote wyżyć się na kimkolwiek.
A potem wyskoczyłam do przodu i pobiegłam co sił w łapach. Biegłam, i
biegłam. Nie wiedziałam, czy Lav biegnie za mną, po prostu musiałam biec
przed siebie. Mijałam łąkę z innymi wilkami, jezioro, gdzie uczyli się
pływac, aż w końcu dobiegłam do plaży. Tam gwałtowanie zawróciłam,
uwolniłam umysł i słyszałam strzępki myśli innych członków watahy. 'Co
ona wyprawia?' - dziwili się, albo wręcz odwrotnie - ' Wiadomo było, ze
wyrocznie wariują. Nie radzą sobie z ciężarem odpowiedzialności ' .
Takie myśli były najgorsze. Poczułam za soba obecność Antiope, ale nawet
ona nie mogła mi teraz pomoc. Biegłam w stronę lasu, w jego głąb, w
strone ciemności. Po drodze wyskoczyłam w powietrze, o centymetry
mijając poroże jelenia. ' Sama się prosisz o krzywde, uspokój się!' -
pouczałam sama siebie. W końcu poczułam, że zużyłam cała energię. Łapy
mi się zaczęły plątać i upadłam, uderzając głową w drzewo. 'Oh..' -
pomyślałam i straciłam przytomność...
***
Nie wiem, ile leżalam. Głowa mnie bolała, ciało było wyczerpane. Byłam w
nieznanej części lasu, jednak połamane gałezie wyraźnie pokazywały
drogą, którą wrócić. 'Nuit, nie popisałaś sie gracją' - wytknęłam sobie -
'szłaś jak taran. Rzeczywiście, bardzo godne wyroczni'. resztkami sił
wstałam i złapałam równie wymęczonego królika. ' wybacz' - pomyślałam -
'ale inaczej nie wrócę do watahy'. Spojrzałam na drzewo gdzie siedziała
Antiope.
- Cześć malutka - mruknęłam, a ona odleciała. po chwili u moich łap leżał o wiele grubszy królik. - Dzięki.
zjadłam go, po czym zaczęłam wracać po swoich śladach. wędrówka była
długa, nie przypuszczałam, że łapy poniosły mnie aż tak daleko.
W końcu na srodku ścieżki zobaczyłam postać wilczycy.
- Lav, to Ty?
(Lavley?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz