Średniej wielkości czarna wadera wracała
właśnie z polowania, ciągnąc za sobą dużą łanię. Była ona głównym łowcą,
co wiązało ją ze zdobywaniem żywności dla
DWITH (Dark Wolves In The Hell). Na imię jej było Leida. Trzeba również wam wiedzieć, że ta silna wadera, przywódczyni stada, bezlitosna, okrutna i niebezpieczna wilczyca była w ciąży. Nie dlatego, że chciała, lecz dlatego, że musiała. Nienawidziła szczeniaków, jednak gdy ona miała zakończyć swój żywot (co według przepowiedni stadnego wróżbity miało nadejść niedługo, z ręki człowieka) władzę miała przejąć inna wadera – Imany. Obie nienawidziły się bardzo, tak więc ani jedna, ani druga nie chciała dać nic swojego swej przeciwniczce. Wracając do tematu – Leida, ciągnąca swą zdobycz powarkiwała cicho, gdyż kopytna umierając mocno kopnęła ją w łapę, która mogła być nawet wybita. Jednak nie o to chodzi – Leida nagle stanęła jak wryta. Momentalnie padła na ziemię, wyjąc z bólu. Nikt się nie zjawił, wszyscy uważali, że taka twarda osoba jak ona da sobie rade ze wszystkim, więc nie muszą interweniować. Jednak tym razem było inaczej – Leida miała wadę dziedziczną, która sprawiała teraz, że każda chwila, każda sekunda w tych okolicznościach sprawiała jej ogromne cierpienie. Bowiem to w tej chwili, dziewiątego kwietnia na świat przychodziła Nalaville. Po kilku godzinach wycia i cierpień czarną waderą zainteresowali się medycy. Szybko zjawili się na miejscu, jednak za późno. Leida zdążyła umrzeć w katuszach, podczas gdy bezradne szczenię tuliło się do jej stygnącego ciała. Co teraz? Medycy (Amarin, Aidan i Acaida) wymienili między sobą bezradne spojrzenia, po czym wzięli szamotające się szczenię delikatnie w zęby i zanieśli do jednej z jaskiń. Tej nocy Nalaville nie spała. Nie mogła, chciała do matki. Rankiem, o świcie słońca cała wataha, wraz z Nalaville spotkała się w mrocznym korytarzu, kiedy to po raz pierwszy ujrzeli Leidę, dziecię diabła. To tam pochowano przywódczynię stada. -Ponoć każde dziecię diabła rodzi się na nowo. Leida była świetna przywódczynią. Niech ona do nas wróci, o Lucyferze... -te słowa kilkakrotnie wypowiadał szaman, gdy kilka innych wilków zakopywało właśnie ciało zmarłej. Szaman miał rację – każde dziecię diabła rodziło się na nowo, jednak jako anioł śmierci, który krążył po ziemi odbierając życie wszystkiemu, co je do tej pory miało. Wybierało tych najsłabszych, aby potem wyssać z nich całą energię życia, aby samemu być przy życiu. To diabły zsyłały choroby na ludzkość, żeby te wchodziły w ludzi i zwierzęta, osłabiając je na tyle, aby mogły wyssać z nich życie. Leida była temu powołana i do tej pory krąży po świecie, zabijając i zsyłając choroby na ludzi. Nalaville natomiast szybko zapomniała o matce, która nigdy nie chciała, aby o niej pamiętano. Szybko pogodziła się z faktem śmierci matki, a w przeciągu kilku dni to, czy jej matka żyła, czy też nie nie miało dla niej najmniejszego znaczenia. Zajęła się zabijaniem, co szybko stało się jej pasją. Pasją...?... Nie. Uzależnieniem. Zabijała, kiedy się nudziła. Zabijała, kiedy była smutna. Zabijała, kiedy miała wyrzuty sumienia. Zabijała, kiedy była wściekła. Zabijała, kiedy miała nadmiar energii. Zabijała zawsze. Na początku była to leśna zwierzyna, lecz nadal było jej mało... Przeniosło się na inne wilki. I tak wataha DWITH wygnała ją za mordowanie. Wtedy przestała na ok. miesiąc. Ale potem postanowiła powrócić do dawnej pasji... I znów było tak jak kiedyś. Wszystkie watahy wyganiały ją za znęcanie się nad innymi. Tak błąkała się dnie i noce. Jednak jej uzależnienie ani myślało się z nią rozstawać... W końcu trafiła do jednej watahy, która zaakceptowała ją. Jednak w końcu wybiła wszystkich, z wyjątkiem swego partnera. Kochała go mocno. Bardzo. Jednak w końcu w napływie złości zabiła i jego. I to był największy błąd. Długo płakała nad krwawiącym, zimnym ciałem ukochanego. Nie mogła się uspokoić. Nie odstępowała go na krok. Jednak w końcu, widząc swą matkę idącą po jej życie wychudzona i słaba podniosła się. Ciała już nie było. Rozłożyło się po tak długim czasu. Posiliła się padliną, którą znalazła w lesie. Długo się nią żywiła. Przez pewien czas chciała nawet skończyć z polowaniem, jednak natura ją do tego zmuszała. Gdy tylko odzyskała siły zaczęła szukać miejsca zamieszkania. Jednak nikt nie chciał jej u siebie, jeśli już kogoś spotkała. W końcu napotkała jedna watahę, jednak ta też ją odesłała, jednak dała jej moc zmiany w człowieka, aby znalazła sobie miejsce wśród ludzi. Nalaville ani myślała tego robić. Tułała się idąc to jako wilk, to jako człowiek. Po wielu ciężkich dniach dotarła tutaj. Zatrzymała się tutaj i postanowiła tu zamieszkać, jeśli i stąd jej nie wydalą... [Ludzie... Wiecie ile to pisałam? Wiecie ile to pisałam? WIECIE ILE TO PISAŁAM?! Miesiąc. Cały długi miesiąc. Potem ojciec mi jeszcze skasował i pisałam od nowa. Czytać, jarać się i...iii...i? I nic. No.] |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz