A jednak, wola przezwyciężyła me straty w sercu i wyruszyłem. A jednak pożałowałem, nie wierzyłem w moją słabość. Myślałem że jestem silny, myślałem że uda mi się obronić pzyjaciół a tu niespodzianka - Nie potrafię obronić własnego mienia.
A jednak -Chciałbym aby ktoś powiedział te słowo. Nie tylko głucha cisza która towarzyszy Aniołu do szczęścia, która na nieszczesnego Arifa doprowadziła go do zgonu psychicznego?
Ha! Bujda!
Krzycząc sobie w głowie, zrozpaczony doszedłem do pewnego, nieciekawego a zarazem znajomego miesjca
A jakże! Boże Miłosierny! Trzymajcie mnie zakutego w kajdany, bom że za kroć śpiewać Odę do Radości! Góry przemierzyłem, wody pokonałem i walki stoczyłem ależ takiego miejsca tom że jeszcze nie widywał!
Rozradowany wszedłmże głębiej,
-Tyle tygodni, tyle miesięcy i nieprzespanych nocy. Ale jestem!-po kilku minutach bezdroża wyjrzałem na Polanę Księżycową,a me oczy rozbłysły blaskiem tysiąca gwiazd.
-Wróciłem, więc jestem! - rzekłem przyjaźnie.
(Szary Aniele?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz