-Dziękuję za pomoc.- postarałam się wstać. Niut patrzyła na mnie z wyrazem urazy w oczach. Powiedziała:
-Jak Ci się nie podoba, że sterczę tu dla ciebie i tracę cenny czas walki to mogę sobie pójść.- w jej głosie wyczułam nutkę irytacji.
-Nie o Ciebie mi chodzi. Chodzi mi o te kłamliwe, zaplute kundle! Jak one śmią oszukiwać?!
-Kto tam wie co jakiemuś pół mózgowi łazi po głowie?- spytała pół żartem.
-Nikt... Właśnie w tym problem...- powiedziałam spokojniej. Jednak moja dusza krzyczała o pomstę do nieba.- Chodźmy.- powiedziałam twardo. Chciałam zrobić pierwszy krok, lecz łapy odmówiły mi posłuszeństwa. Zakręciło mi się w głowie usiadłam. "Szlag!"- pomyślałam.- "Muszę walczyć!"- wstałam mimo bólu, który przeszedł przez moje ciało niczym prąd.
-Idź pierwsza.- powiedziałam do Niut. Kiwnęła głową. Siłą woli uniosłam się nad pole bitwy i z góry zadawałam "wybrańcom" psychiczny ból.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Nie minęło dużo czasu gdy nasi przeciwnicy poddali się. Niedobitki uciekły z podkulonymi ogonami. My zaczęliśmy świętować. Ja nie brałam udziału w tych zabawach.
Wzięłam na plecy mojego syna i ruszyłam ciężko do swojej jaskini. Byłam tuż przed nią, gdy zobaczyłam Zekiena. Czekał na mnie przed moją jaskinią. Gdy mnie spostrzegł podbiegł do mnie. Powiedział z falką troski w głosie:
-Och Mononoke, tak się o Ciebie martwiłem...- przytulił mnie i pocałował. Lekko się uśmiechnęłam.
-Nie było powodu.- powiedziałam uspokajająco. Nie musiał wiedzieć, że łapy mi wysiadają, i że kręci mi się w głowie.
-Pomóc Ci?- spytał.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie.- dałam mu buziaka na pożegnanie i zniknęłam we wnętrzu jaskini.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Basior był młody miał zaledwie 2 lata. Czułam, że jego dusza krąży koło mnie, że mówi do mnie, że mnie nienawidzi.... Użyłam całej mej mocy by wyciągnąć z mojego wcielenia ziemi całe dobro. Gdy mi się to udało skierowałam jego połowę w ciało wilka, a drugą rozproszyłam w powietrzu.
Skupiłam się. Słyszałam krzyki bólu, przekleństwa wysyłane pod moim adresem, wściekłość i.... nagle zrobiło się zupełnie cicho. Otworzyłam oczy przede mną zaczęła się formować postać.... Wilk...
-Dziękuję mamo.- powiedział do mnie metalicznym głosem. Wstał, podszedł do mnie, polizał mnie w policzek... - Teraz mogę odejść z tego świata w pokoju.... Nie płacz... Wrócę gdy będziesz tego potrzebować.... - odwrócił się i wyszedł z jaskini. Jeszcze ostatni raz się do mnie uśmiechnął i.... zniknął.... Rozpłynął się wśród gwiazd migoczących na niebie.... Odszedł... W pokoju.....
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Pochowałam go w ciemnym zakamarku mojej jaskini - chciałam zawsze mieć go przy sobie. Mimo smutku mego serca po jego stracie... - byłam szczęśliwa.... Dlaczego? - Bo spełniłam swoją rolę w tym rozdziale mego życia. Teraz skończyłam go pisać. Ale to nie koniec. Mam jeszcze wiele pustych stron do zapełnienia. Rozpoczynam nowy rozdział - rozdział pt.: "Ja, Zekien i nasze wspólne życie..." Czy to dobra nazwa? Przekonam się wkrótce....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz