Leżałam skulona na kamieniu. Przy każdym oddechu wydychałam chmurkę pary wodnej.
- Uch... jak przeraźliwie zimno. - Popatrzyłam na gołe gałęzie drzew. - Przepraszam, że to powiem... aleś ty brzydki! - Zaśmiałam się do drzewa. W myślach usłyszałam w odpowiedzi tylko cichy, nieprzyjemny pomruk.
Wstałam przeciągając się. Ruszyłam ścieżką prowadzącą na Łąkę. To jedyne miejsce, na którym wiecznie panuje wiosna. Rozejrzałam się wokoło. Biegało tu kilka wilków, ale na szczęście żaden się na mnie nie patrzył. Podeszłam do kamienia wystającego nieco ponad trawę. Zeskoczyłam z głazu opadając w sam środek delikatnych kwiatów.
- Ach... I to właśnie lubię! - Powiedziałam do siebie wyciągając mocniej łapy. Leżąc w błogim spokoju poczułam, że ktoś lub coś zasłania padające na mnie promienie słoneczne. Otworzyłam jedno oko.
- Witaj. - Uśmiechnął się wilk. - Jednym rzutem oka dostrzegłam członka Watahy, ale nie potrafiłam rozróżnić kogo.
<Ktoś ze mną popisze? :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz