Rozdzieliliśmy się i zaczęliśmy szukać, mojej ukochanej. Co jakiś czas w różnych miejscach labiryntu można było dostrzec jej cień, aż nastała noc. W pewnej chwili skupiłem się i nadsłuchiwałem.
-Mam cię - skoczyłem i złapałem
-miałem wrażenie że gonimy Nuit - zaśmiał się Zekien
-oh.. sory - zaśmiałem się
-tak jej nigdy nie znajdziemy... - mruknął
-masz racje - pokiwałem głową i poszliśmy razem, po czym oboje nasłuchiwaliśmy
-tutaj! - krzyknęliśmy oboje i zaczęliśmy biec, słysząc zarazem śmiech wadery.
-już nam nie uciekniesz - uśmiechnąłem się i złapałem ją
-haha - wilczyca śmiałą się
-dostała głupawki - powiedziałem
A Zekien tylko patrzył.
Pocałowałem ją czule i przestała
-to jest na nią jedyne lekarstwo - zaśmiałem się
<Nuit/Zekien?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz