- Chodź - powiedziałam i pociągnęłam półprzytomną z rozpaczy waderę.
- Nigdzie nie pójdę z Tobą, Ty...
- Chodź - odparłam głucha na jej nienawiść w głosie - Pokażę Ci coś.
Ruszyłam w kierunku swojej jaskini. 'Będe potrzebowała pomocy Bogini'
pomyślałam i cicho wezwałam swoją towarzyszkę. Miała mi ona pomóc
odpowiednie miejsce. Niedaleko od jaskini otrzymałam wezwanie i przekaz
od Antiope - wraz z waderą odbiłyśmy delikatnie na zachód. Wkrótce
stanęłyśmy nad brzegiem małego, leśnego jeziorka.
- Mam Quillo... - wyszeptałam wezwanie Bogini.
- Co Ty tam...? - zaczęła zachrypniętym od płaczu i tłumionych emocji głosem wadera, jednak jej przerwałam:
- Patrz - nakazałam i podniosłam wzrok. Nie pomyliłam się. Mama Quilla
pomogła mi i w odpowiednim momencie sprowadziła ducha przyjaciela.
- Witaj Nuit - pokłonił się.
- Witaj - odparłam i pokłoniłam się głęboko Bogini, której obecność wyczuwałam dookoła siebie.
- Witaj April - dodał wtedy basior.
- C-co Ty...
- Musisz pomóc mi odejść - zaczął proszącym tonem - Dopóki nie
przestaniesz się obwiniać, naznaczać winą, która na Tobie nie ciąży, nie
odejdę spokojnie z tego świata - wyznał.
- To prawda? - zapytała April ze łzami w oczach.
- Tak, wadero.. - rozległ się mistyczny szept Bogini, niczym szelest
liści i szmer oddalonego kawałek potoku - Musisz sobie wybaczyć...
(April?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz