Spojrzałam na wilczycę. Była naprawdę smutna. Serce się krajało jak na nią patrzyłam, zdecydowanie nie pasował jej smutny pysk..
- Hej Lavley.. - podniosła powoli pysk i zobaczyłam ślady po dwóch łzach. - Mała, no co Ty... Trąciłam ją nosem, ale wciąż nie widziałam u niej uśmiechu. 'Hmm.. Moze pora zajrzeć w przyszłość?' - zapytałam samą siebie. Usiadłam wygodnie i spojrzałam na wschodzący powoli księżyc. Usłyszałam wezwanie Antiope, więc otworzyłam się na jej umysł. Połączyłyśmy się i poddałyśmy wizji... "Biegłyśmy razem przez łąkę - ja i Lavley. Była uśmiechnięta, nad nami krążyła Antiope w towarzystwie innego towarzysza. Był on.." ... wzięłam głęboki wdech i przerwałam wizję, nie potrzebowałam więcej szczegółów. - Lavley? - wilczyca spojrzała na mnie uważnie - Zdobędziesz kiedyś swojego towarzysza, razem będziemy spędzali czas. Nie musisz się bać, on Cię nie skrzywdzi. Na jej pysku zagościł piękny uśmiech, jak dobrze było go znowu widzieć. (Lavley?) |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz