środa, 13 marca 2013

Od Astrit

Tak jak to mój ojciec już mówił, żadna zła rzecz poza śmiercią mojej matki,o czym nie lubię mówić, się nie stało. Życie przemijało nam spokojnie. Ojciec w wieku 3 lat postanowił znaleść nową watahę. By zapomnieć o tym, że zmarła moja matka, wydawało mi się, że to dobry pomysł. Droga trwała dwa miesiące, nie była to męcząca podróż, nie szliśmy jak szaleni. Szliśmy spokojnie, powoli i bez żadnych przeszkód. Gdy znaleźliśmy watahę, mój ojciec bez namysłu postanowił, że w niej zostaniemy. Poszliśmy pod jaskinię, alfy, tata tam załatwiał sprawy a ja leżałam na trawie i czekałam, spojrzałam w niebo i zobaczyłam Apokalipso, uśmiechnęłam się, on na chmurach czarnym dymem napisał, " Skontaktuje się z tobą" już po chwili był w moim umyśle.
"- Czemu tu tak leżysz?
- Bo czekam, aż mój ojciec załatwi sprawę z dołączeniem do watahy.
- Aha, a nie możesz sobie ze mną potrenować?( Apokalipso jest ze mną od czasu gdy miałam 3 miesiące, od tamtego czasu zawsze ćwiczymy, to nasze ulubione zajęcie)
- A wierz co, raczej mogę.
- To spotkamy się w tych krzakach.
- To do zobaczenia w krzakach."
Kontakt się zerwał i poszłam w krzaki, zaczęłam trenować, usłyszałam coś, ale po chwili, już ego nie było, więc trenowałam dalej.
Minęła jakaś godzina i przyszedł po mnie ojciec, zaprowadził mnie do naszej jaskini, po prosił o to żebym ją urządziła, a on się rozejrzy. Nie trwało to długo i źle, gdy nie mam co robić, mogę wszystko zdemolować, postanowiłam wybiec z jaskini i poszukać kogoś do towarzystwa. gdy tak szukałam natknęłam się na wilczycę, była jakaś taka nie przyjaźnie nastawiona.
- Witaj. -spojrzała na mnie i się uśmiechnęła
- Jestem Kevler, a ty?
- Jestem Astrit, może się zaprzyjaźnimy?
- Nie sądzę, o sory, ale muszę już iść, może kiedy indziej pogadamy?
- No dobrze- delikatnie zdezorientowana wróciłam do jaskini ojca wciąż nie było, więc położyłam się spać.
W sumie mój pierwszy dzień w tej watasze był całkiem fajny, nie mogę powiedzieć, ze było okropnie, już nie mogę się doczekać co się zdarzy jutro.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz