Spacerowałam po terenach. Oszołomiła mnie różnorodność wilków... "W domu
tak nie było " pomyślałam, od razu przypomniały mi się lekko zniszczone
tereny o ciemnych barwach i wilki... wszystkie czarne, albo takie jak
ja z czerwonymi plamami tu i tam... powoli zaczynało mi się kręcić w
głowie od tej różnorodności, zaczęła mnie denerwować zielona trawa,
niebieskie niebo i kolorowe wilki... zwłaszcza one mnie denerwowały, nie
wiem czemu, ale nie potrafiłam zaakceptować tych wszystkich kolorów.
Już miałam się wracać i zaszyć gdzieś w jaskini, kiedy ujrzałam coś co
wyglądało według mnie bardzo miło... ciemna ścieka z czerwonymi liśćmi.
Przyspieszyłam nieco krok aby uwolnić się od tych wszystkich kolorów.
Usiadłam pod jednym z drzewem. Odetchnęłam z ulgą, czując ciężkie zimne
powietrze. Rozejrzałam się. Na pysku namalował mi się uśmiech.
Przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w ciszę. Usłyszałam kroki, które
mąciły mój spokój, otworzyłam jedno oko i zobaczyłam jakiegoś wilka, był
zamazany więc nie potrafiłam stwierdzić kim jest, z resztą i tak nikogo
nie znałam.
- Masz do mnie jakąś sprawę? - zapytałam lekko znudzona
- Sprawę?
- No nie wiem, stanąłeś/aś tak przede mną, potrzebujesz czegoś czy coś? -
przyjrzałam się bardziej, ale nawet przez zmrużone oczy nie mogłam
niczego jasno dostrzec, dopiero po chwili zorientowałam się, że jest
ciemno - A tak przy okazji, to jestem Clarissa...
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz