Tak Amber mnie nieźle wkurzyła ale jak zobaczyłem, że płacze to chciałem
ją pocieszyć lecz nie jestem dobry w te klocki. Nie wiem jak ten dziwny
wilk się tu znalazł ale teraz chciałem tylko być przy niej. Znałem jej
pokój jak własny pazur. Wiedziałem gdzie są wszystkie skróty, przejścia,
obejścia w końcu ja go stworzyłem. Pobiegłem najkrótszą drogą i jeszcze
użyłem przyśpieszenia, dzięki czemu znalazłem się koło niej w mgnieniu
oka. Położyłem się koło niej i zacząłem pocieszać. Kiedy podniosła głowę
wytarłem jej łzy.
- A tak w ogóle to kim...- chciała zapytać ale głos jej się załamał- poznaję głos ale...
- Rico- powiedziałem z uśmiechem
- Urosłeś- ucieszyła się- i trochę się zmieniłeś
- Ty też urosłaś- powiedziałem
- Przepraszam- położyła się na plecach i spojrzał mi w oczy- nie
chciałem tego powiedzieć- chciałem odwrócić wzrok ale jej oczy były
takie cudowne...
- Jesteś taka piękna- wpatrywałem się w nią, ona się tylko uśmiechnęła-
może pójdziemy do nich i im powiemy, że jest wszystko dobrze-
zaproponowałem i zacząłem się podnosić
- Ja wolę zostać- powiedziała i złapał mnie za łapę
Znowu się położyłem
- Dobrze- kątem oka zobaczyłem, że coś się poruszyło w krzakach i uśmiech zagościł mi na pysku
Wiedziałem, że to Luke'y ten dureń, ale teraz miałem to gdzieś. Liczyła się tylko ona i jej szczęście.
- Amber- powiedziałem nie pewnie- ja...- na chwilę zamknąłem oczy, jakby
szukając odpowiednich słów- jesteś dla mnie jak słońce, gdy cię widzę w
moim sercu wstaje nowy, radosny, słoneczny i cudowny dzień. Kocham cię.
Powiedziałem i ją pocałowałem.
- Ja... nie wiem co powiedzieć
- To nie mów nic- uśmiechnąłem się
Wstałem i pomogłem jej wstać
- Powiemy im- zapytałem a ona tylko przytaknęła
Zmierzaliśmy do wyjścia, a za nami w cieniu nadal szedł ten parszywiec.
Wiedziałem, że jak ją pocałuję na jego oczach to się w ścieknie. Ale nie
dlatego to zrobiłem. Ja ją po prostu kocham. Jest dla mnie
najpiękniejszą wilczycą na świece. Gdy dotarliśmy do wyjścia
przepuściłem ją przodem. Już miałem wyjść gdy nagle ktoś na mnie skoczył
i mnie przygniótł do ziemi. Próbowałem się wyrwać ale był za ciężki. W
sumie mogłem na niego coś zrzucić ale w tedy to spadło by i na mnie.
Wylądowaliśmy w krzakach. Gdy wujek to zobaczył od razu chciał skoczyć
do pokoju ale jakieś niewidzialne pole siłowe go odrzuciło, bardzo
szybko przy nim znalazła się ciocia. Wstał pocierając głowę i spojrzał
wyczekująco na Amber. Ona tylko spróbowała wejść do pokoju ale ją także
odrzuciło i poleciał na wujka.
- Co się dzieje- Infil zapytał Amber, ona potrząsnęła głową
- Widocznie się coś zablokowało- powiedziała, nie wiedząc co robić
Zrzuciłem go z siebie i odskoczyłem na bok otrzepując się. Wilk wstał i
stanął na drodze do wyjścia. No nic muszę z nim walczyć pomyślałem.
Wujek umie walczyć z demonami to ja sobie poradzę z tym kundlem.
Spojrzałem mu przez ramie i zobaczyłem twarz Amber pełną przerażenia.
Jak się go pozbędę Amber już nigdy się nie będzie musiał bać.
- Spróbuj coś zrobić mojemu siostrzeńcowi a wyśle cię do Chin jako
układankę z miliardów części- krzyknął wujek, ale on go nie słyszał
- No chodź- powiedziałem i oblizałem się
Wilk zaśmiał się złowieszczo i skoczył na mnie. Sturlaliśmy się do
dziury, która z moich wiadomości miała tunel którym można było dostać
się, nie pamiętam gdzie. Było tam wgłębienie i wspomniany wcześniej
tunel. Podniosłem się i zacząłem biec nim. Usłyszałem za sobą kroki,
odwróciłem głowę do tyłu aby ocenić odległość i wpadłem na drzewo.
Upadłem na ziemie a wilk na mnie skoczył i mnie przygwoździł do ziemi.
Podniosłem głowę i ujrzałem kamerę, która się obróciła w naszą stronę.
Jak się rusza to znaczy, że ktoś nią kieruje. Pewnie dotarli do mojego
obserwatorium. Ale teraz to nie było ważne. Znowu zrzuciłem z siebie
wilka, pomachałem do kamery i ruszyłem w dalszą drogę. Przynajmniej
wiedziałem skąd tam to drzewo, przecież nadal nie panuję nad mocą
wyobraźni. Poczułem zapach zielonych żelków. Zatrzymałem się gwałtownie i
spojrzałem w dół. Stanąłem przy krawędzi urwiska. Już wiem gdzie ten
tunel prowadził. Do wielkiego wodospadu, który wypływał po drugiej
stronie dziury. No to pięknie pomyślałem i zacząłem się tyłem wycofywać.
Nagle ktoś na mnie skoczył, oczywiście wiedziałem kto, przejechałem na
plecach aż do krawędzi. Głowę już miałem w powietrzu, wilk naciskał na
moje gardło z całych sił.
- No nareszcie, jak cię wyeliminuję Amber pokocha tylko mnie- wysyczał i
zaczął się podle śmiać- a po tobie twojego wujka i tą żółtą
Coraz większa część mojego ciała była poza krawędzią.
- Chcę żebyś cierpiał- powiedział i wgryzł mi się w łapę łamiąc kość- to
nic osobistego... chociaż nie teraz kłamałem- powiedział a moje oczy
zapłonęły błękitnym kolorem
Z rany sączyła się krew, a mi zaczął rozmazywać się obraz, pewnie z nie
dopływu powietrza. Nagle rzeczywistość we mnie uderzyła, moje oczy nadal
świeciły. Zachłysnąłem się powietrzem i zostałem wciągnięty. Gdy
ostrość mi wróciła zobaczyłem, że siedzi przy mnie Amber i Lily. Wujek
zajmował się wilkiem którego chciałem w tej chwili zabić. Podniosłem się
i lekceważąc ból skoczyłem mu do gardła. - Nie dam ci zabić mojej
rodziny- wysapałem i zraniłem go tak jak on mnie. Wujek podszedł do Lily
i ją pocałował.
- Moja krew- powiedział Infil a ja zacząłem wyć, sam nie wiem czy zwycięsko czy z bólu
Odsunąłem się na bok i ległem na ziemię, po mnie podeszła do niego Amber
ale nie wiem czy coś zrobiła. Wszystko widziałem w niebieskim kolorze,
zacząłem się śmiać
- No i się zaczyna- powiedział wuj i podbiegł do mnie
- Co się zaczyna- zapytała przerażona Amber
- Czy jesteśmy bez futra, czy my wszyscy jesteśmy bez futra- powiedziałem głosem naćpanego
- Co mu jest- zapytała Lily
- Rico ma taką specyficzną naturę, że jak zaczną mu świecić oczy to
znaczy iż ma kłopoty, a...- nie do kończył bo zacząłem się chichrać
- Ale ty jesteś śmieszny- powiedziałem- KOOOCHAAAM cię wiesz-wujek zrobił dziwną minę
- A jak jeszcze się zrani i w tedy zacznie krwawić to tak jakby
przechodzi w stan beztroskości, nic go nie boli ale mówi co mu ślina na
język przyniesie, bez zastanowienia- wyjaśnił
- Czyli tak jakby się naćpał- zapytał Lily
- Emm... tak
- A jak go z tego...- zaczęła Amber ale jak zobaczył co robię to ją zatkało
Zacząłem się skradać bo zobaczyłem motylka, już miałem skoczyć na niego gdy ktoś złapał mnie za ogon
- Jest jeden sposób, zielone żelki- powiedział wujek a mi od razu wrócił rozum.
- Co, gdzie, jak?- zapytałem skołowany- ale mnie głowa boli
Amber skoczyła na mnie i z całej siły mnie przytuliła. Moje oczy nadal
świeciły ale już nie tak mocno. Pisnąłem z bólu ale odwzajemniłem
uścisk. Wujek zabandażował mi ranę a ja pocałowałem Amber.
- To co teraz- zapytał wujek ale ciocia go uciszyła, on też pocałował swoją miłość
Usiadłem przy krawędzi i zapatrzyłem się w wodospad. Nagle ktoś znowu na
mnie skoczył i razem spadliśmy. Wpadliśmy do wody, brrry... jaka zimna i
taka mokra i znowu jest w uszach. Kolejny raz. Wypłynąłem po chwili i
wyczłapałem się na brzeg. On już tam stał i śmiał się okrutnie.
Otrzepałem się i zacząłem warczeć.
<? Teraz twoja kolej Luke'y>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz