sobota, 15 lutego 2014

Od Infila C.D Lily, Amber, Rico

W tej chwili byłem co najmniej zdziwiony. Otworzyłem pysk ze zdziwienia. Rico i Amber też umilkli.
- Wiesz wujek- zaczął mały odwróciłem w jego stronę łeb ale zaraz wróciłem do Lily- ja się z cio... to znaczy z Lily zgadzam. Zachowałeś się jak...
- No już. Zrozumiałem- powiedziałem i schowałem uszy, po czym zapiszczałem
- Ach tak...- powiedziała Amber- lekarka powiedziała żebyś nie ruszał uszami przez jakiś czas- uśmiechnęła się
- Dzięki, że mnie ostrzegłaś- powiedziałem i chciałem się podnieść ale znowu mnie zabolało tym razem klatka piersiowa, bok, a najbardziej ramię
- Acha, i jeszcze mówiła co byś nie wstawał- gdyby spojrzenie mogło coś zrobić Amber miała by kłopot, Rico zaczął się śmiać
- Dzięki Amber
- Nie ma za co- uśmiechnęła się i wróciła do rozmowy z małym
Próbując ignorować ból wstałem i usiadłem przed Lily, a ta się od razu odwróciła.
- No weź- powiedziałem- przepraszam, ja tylko...
- Amber, powiedz Infil'owi że nie mam ochoty go słuchać- powiedziała
- Infil, Lily mówi...- przerwał jej kolejny wybuch śmiechu Rico
- Słyszałem- powiedziałem i opuściłem głowę- Lily ja tylko... on chciał was zabić, musiałem coś zrobić. Nie chciałem was stracić. Nie chciałem ciebie stracić. Amber wyszła z jaskini.
Po ostatnim słowie wstałem i podszedłem do lekarki.
- Pani mnie już wypisze, świetnie się czuję- i nie czekając na odpowiedź wyszedłem
Kulejąc szedłem przed siebie, zobaczyłem Amber z kimś ale miałem to gdzieś. Za sobą usłyszałem kroki i się uśmiechnąłem pod nosem.
- Przepraszam, a ciebie gdzie znowu niesie- ktoś zapytał, chyba Rico
- Muszę sobie coś przemyśleć- nawet się nie zatrzymałem- nie czekajcie z obiadem powiedziałem
Super to gdzie mam teraz iść? Nie zastanawiając się długo poszedłem na łąkę gdzie się poznaliśmy. Wspomnienia wróciły, zamknąłem oczy i stanąłem w miejscu. Znowu na nią wpadłem sturlała się w kwiatki z górki. Wszyscy na nas patrzyli. Poszliśmy nad dziurę z ostrymi kamieniami, Lily znowu tam wpadła. Otworzyłem oczy i dogoniłem wspomnienie stanąłem nad przepaścią. Obok mnie pojawiła się Amber i zaczęła na mnie wrzeszczeć. Spojrzałem w jej stronę, a ona zniknęła. Świetnie, co teraz będę mieć jakieś schizy? Spojrzałem w przepaść, której już nie było. Ktoś najwyraźniej ją zasypał. Tylko czemu tego wcześniej nie zrobili? Potem poszedłem razem ze wspomnieniem do jaskini. Amber mnie wykurzyła. Znowu poczułem tamte uczucia. Byłem wściekły na siebie. Zmieniłem się w demona. Odwróciłem wzrok, nie chciałem siebie więcej oglądać. Nadal kulejąc poszedłem pod najbliższe rozłożyste drzewo i położyłem się spać stękając parę razy. Zaczęło lać. Nie mogłem usnąć, cały czas myślałem o Lily. O jej cudownych oczach, o tym jak mnie słodko wyzywa. Ogólnie Lily jak się złości to jest w tedy taka super. Wreszcie usnąłem, ale sen nie był zbyt przyjemny. Śniło mi się jak umarli moi rodzice i okropny głos Sybiriona ,, CIEBIE TEŻ ZNISZCZĘ" Obudziłem się rano z okropnym samo poczuciem i bolącą głową. Podrapałem się w nie bolące ucho i poczułem coś dziwnego, coś czego wcześniej tam nie było. Jakiś drobny napis przy dole ucha. Przejechałem po tym parę razy łapką a drugą pisałem na ziemi to co udało mi się rozpoznać. L U C I F E R. Co to ma być? Zwariować idzie. Zakręciło mi się w głowie. Czas wracać- pomyślałem i zawróciłem do domu. Z każdym krokiem czułem coraz większy nie pokój. Nagle się zatrzymałem.
- Przestań- szepnąłem sam do siebie- co cię opętało? Popadasz w paranoję.
A swoją drogą skąd ja wiedziałem jak umarli moi rodzice? Przecież mnie przy nich nie było- i znowu wracam do tego myślami, ehh...
- Infil- powiedziałem razem z kimś i w mgnieniu oka znalazłem się na drzewie- kto to?- głos mi drżał? Od kiedy?
- Co ty robisz?- zapytał Rico
- A to... to ty- powiedziałem z lekkim rozczarowaniem
- No ja- uśmiechnął się- zejdź z tego drzewa, wujku
- Nie wolno tak się zakradać i straszyć porządnego wilka
- Ale ja się nie zakradałem, cały czas szedłem obok ciebie i z tobą rozmawiałem
- Co?- zapytałem schodząc z drzewa, dopiero teraz mnie zabolało- cały czas?
- Ehem... czy, emm... dobrze się czujesz?- zapytał
- Nie, to znaczy tak jakby- w ogóle jak ja się zachowuję?
- Wracajmy do domu- rozmawiałem z nim?
Po powrocie do domu na nic i na nikogo nie zważałem poszedłem prosto przed siebie, położyłem się na łóżku i przykryłem kocykiem. Niestety mój kocyk był za mały i zakryłem sobie nim tylko głowę.
- Co ci jest- wrzasnąłem ze strachu na pytanie Amber.
- Co... co ty tu robisz?- zapytałem i wystawiłem powoli głowę z pod kocyka z taką miną ,,-_-" - na zawał przez was zejdę.
- Okej... Rico się pyta czy idziesz z nim popływać, ja wychodzę i nie mogę z nim pójść- i jeszcze się o to pyta
- Ja? A ty wiesz ile nad wodą zdarza się wypadków?- powiedziałem i wróciłem pod kołdrę- powiedz mu, że kiedy indziej. Albo lepiej niech Lily z nim idzie.
- Dobra jak chcesz- powiedziała i wyszła.
Całe dnie spędzałem ze schowaną głową. Nic mnie już nie bolało, ale drżałem na każde słowo padające znienacka. Nie wiem czemu wcześniej tego nie widziałem, na jakie nie bezpieczeństwa się narażałem. Po trzech dniach odwiedziłem Lily w jej pokoju. Ku mojemu zdziwieniu miała drzwi, Rico jej wyczarował czy co? Ale teraz to było nie ważne. Zapukałem a Lily mi otworzyła.

<? Jak nie wiecie co się dzieje to zobaczcie do mojego charakteru >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz