Rozmawiałam z moimi zmarłymi rodzicami przy magicznym jeziorze. Bolało
mnie serce. Bardzo za nimi tęskniłam. Naprawdę. Ciągle przed oczami
miałam tę scenę. Ogień, huk, wystrzały płomieni. Nie zauważyłam basiora
który siedział na pobliskim drzewie. Najwyraźniej słuchał z
zaciekawieniem co mówię, bo siedziałam tam ładnych pare godzin i nie
czułam nikogo i niczego. Pogrążona w rozmowie z ojcem gwałtownie
przestałam. Usłyszałam najpierw szelest, później świst, a potem
uderzenie o ziemie. To ostatnie czułam, ponieważ basior spadł prosto na
mnie.
-Co ty tu robisz?! - warknęłam ostro i wysunęłam pazury
<jakiś basior? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz