Cały tydzień przesiedziałem w jaskini na "obserwacji". Strasznie mi się
nudziło, codziennie przychodziła do mnie Lily. Pytała się mnie, jak się
czuję, czy czegoś mi nie potrzeba, itd... W nocy było okropnie, niewolno
było mi wyjść z jaskini nawet na mały kroczek, od czasu do czasu coś
mnie pobolewało ale po chwili ból ustępował, nawet nie wiem gdzie
dokładnie mnie bolało. Oczywiście jak to ja nie słuchałem lekarki i
wychodziłem na "mały" spacerek, wracałem z niego koło piątej nad ranem.
Biegałem, ganiałem króliki, nic mi nie było. Przesadzają z tą
ostrożnością, nic mi nie jest tak? A to, że od czasu do czasu coś mnie
zaboli to jest normalne, każdego czasem coś boli. Gdy wracałem była
straszna awantura, że się o mnie martwią itd... Nie wiedziałem skąd oni
wiedzą kiedy wychodzę z jaskini. Miałem cały tydzień żeby się tego
dowiedzieć. Gdy wreszcie moja obserwacja dobiegła końca wreszcie mogłem
wrócić do domu i położyć się na moim miękkim łóżku, co więcej rozgryzłem
jak oni to robią, że wiedzą kiedy wychodzę. Kamery. Mają na niektórych
drzewach kamery z których mnie obserwują. Gdy już byłem przed jaskinią
popatrzyłem się na jedną z nich i się uśmiechnąłem. Podczas powrotu do
domu prześladowało mnie dziwne uczucie, jakby ktoś mnie cały czas
obserwował. Gdy doszedłem pierwszy przywitał mnie Rico, który skoczył i
mnie przewrócił. Podniosłem się z uczepionym na szyi maluchem i
spojrzałem w oczy Lily.
- Widzisz?- zapytałem z uśmiechem- dotrzymałem obietnicy
- Widzę- powiedziała widocznie szczęśliwa
- Ale jestem głodny- zacząłem się śmiać- takie nie smaczne to przypisane mi jedzenie było, że szok
- A pytałam się czy coś ci przynieść, to mówiłeś nie- powiedziała a ja ruszyłem do mojego pokoju
Podszedłem do lodówki, otworzyłem drzwiczki a Rico zeskoczył i zaczął w
niej grzebać. Położyłem się na łóżku. Wszystko co mu się spodobało
zostało rzucone na łóżko koło mnie. Dziewczyny stały i się na nas
patrzyły jak na dzieci.
- Co my tu jeszcze mamy?- zapytał Rico włażąc prawie cały do lodówki. Ja
w ogóle mam tam aż tyle miejsca, że on się tam mieści?- Oo...-
usłyszałem go i w tym samym momencie oberwałem czymś w głowę
Nagle runęła na mnie cała fala smakołyków, zostałem przysypany przez słodkości.
- No to chyba by było na tyle- powiedział Rico i się odwrócił w moją
stronę- A gdzie wujek?- zapytał zdziwiony, dziewczyny zaczęły się śmiać.
- Tu jestem- powiedziałem i wyciągnąwszy łapę z pod słodkiej zaspy, a
następnie się podniosłem i wszystkie słodycze się posypały.
Dziewczyny nadal się śmiały ale tym razem dołączył do nich Rico. Ja
chwile się im przyglądałem ale potem zacząłem jeść. Gdy się najadłem
zaczęliśmy rozmawiać i tak minęła nam reszta dnia. Wieczorem wszyscy
poszli do siebie. Mnie znów zaczęło prześladować dziwne uczucie
obserwowania. Nie miałem co robić więc zmieniłem się w człowieka,
poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie parę drinków. Usiadłem przy ladzie i
wypiłem większość w jakieś pięć minut. Okej zostały mi jeszcze trzy,
byłem już dość narąbany wypiłem ostatnie napoje i włączyłem telewizorek
kuchenny na przypadkowym programie. Oparłem łokcie o blat, głowę
wsparłem na dłoniach i zacząłem przysypiać. Nagle usłyszałem huk.
Wyrwany z drzemki rozejrzałem się nie wiedząc co to było. Na około mnie
pojawił się dym a przede mną zaczęło się palić. Ledwo co wilk wraca do
domu i już ma pecha. Spojrzałem zaspanym wzrokiem a z płomieni wyłonił
się nie kto inny tylko...
- Sybirion- warknąłem i zmrużyłem oczy
- Infil?- zapytał zdziwiony- trafiłem pod dobry adres?
- A jak ci powiem, że trafiłeś źle to sobie grzecznie pójdziesz i nie będziesz mi truć ogona?- zapytałem podnosząc się
- Wyglądasz inaczej trochę, jakbyś się zmienił... zrobiłeś coś z fryzurą?- zastanawiał się a ja przewróciłem oczami
- No i sekret wziął w łeb- powiedziałem z udawanym smutkiem, a potem
spojrzałem w stronę wejścia do mojego pokoju- możesz być trochę ciszej?
- A co obudzę twoją ukochaną?- powiedział i się zmienił w człowieka
- Nie, ale jak będziesz tak chała...- nie dokończyłem bo zostałem złapany za gardło i przygwożdżony do ściany za moimi plecami.
- Więc tak na czym my ostatnio skończyliśmy zanim nam bezczelnie przerwano?- zapytał
Chciałem go kopnąć ale się przesunął i wzmocnił chwyt.
- Amber! Lily!- usłyszeliśmy głos Rico
-No nie znowu- powiedział diabeł z rezygnacją w głosie
Obydwaj spojrzeliśmy w tamtą stronę, do Rico doszły dziewczyny.
Popatrzyłem na Sybiriona i zobaczyłem, że jago oczy zaczęły świecić
czerwienią. Musiałem szybko coś zrobić zanim ich zabije.
- Więcej nam już nie przerwą- kiedyś gdy miał takie oczy moi rodzice
umarli od... no w sumie to nie wiem od czego, ale tak czy inaczej
musiałem coś zrobić i to szybko.
- Idźcie stąd!- krzyknąłem ale w tej samej chwili dostałem z pięści w brzuch
- Oszalałeś?- zapytała Lily- Nie zostaniesz sam
- Nie, kolejna osoba nie straci przeze mnie życia- wychrypiałem i w
ostatniej chwili dzięki mojej mocy w wejściu do mojego pokoju pojawił
się ogromny kamień.
Tego kamienia nic nie mogło zniszczyć, rozwalić, nawet nie wyobrażalna moc Rico.
- Widzę, że chcesz umrzeć bez publiczności- wysyczał demon- dobrze, twój wybór
Zacząłem się dusić i demon mnie puścił a ja runąłem na ziemię.
- Nie tek szybko-złapał mnie za kark i rzucił mną o stół, z całej siły uderzyłem w niego plecami
Przed oczami zobaczyłem księżyce, i znów zostałem podniesiony.
Wylądowałem na brzuchu i przejechałem po stole, głową rozbijając
szklanki. Brzuchem uderzyłem o podłogę
- Bolało?- zapytał z udawaną troską- Tak mi przykro
Podniosłem się z ziemi i wytarłem rękawem krew z ust i go uderzyłem z całej siły w twarz.
- Zabolało?- zapytałem opierając się plecami o ścianę za mną
- A chcesz się przekonać?- zapytał
- Dzięki, ale nie skorzystam z twojej oferty- powiedziałem i zacząłem się śmiać
- Co cię tak bawi?- zapytał zdziwiony
- Ty...- diabeł się wkurzył i kopną mnie w brzuch, wylądowałem na podłodze
- Słuchaj, jedzie od ciebie alkoholem- chciałem się podnieść ale kopnął
mnie w bok- wiedziałeś, że przyjdę- podniosłem się- wiedziałeś kiedy,
więc czemu to zrobiłeś
- Nie wiem, może chciałem dać ci wygrać, cobyś nie płakał w kącie- dostałem w nos
- Jeszcze się nie nauczyłeś żeby mnie nie obrażać?
- Nie zbyt- powiedziałem i splunąłem krwią
- To ja cię nauczę- w jego ręce pojawił się dziwny miecz
Ja też sobie jakiś wyczarowałem, był złoto biały z metalowymi piórami
już chciałem go zaatakować ale on mnie uprzedził i wbił swój miecz w
moje ramię.
- Dobra kończmy już- powiedział i wyciągnął swój miecz
Zanim zdążyłem się w ogóle ruszyć on złapał mnie za ramię i rzucił w
regał z książkami, który się rozwalił. To ja mam takie coś w pokoju?
Chciał mnie już zabić ale podniosłem rękę z mieczem i zablokowałem jego
cios. Następnie wstałem i zupełnie się nie spodziewałem jego ataku
ponieważ zawsze pozwalał mi wstać. Jego miecz przeciął moje ucho. Krew
spływała mi po szyi, bluzę miałem już całą we krwi. Ledwo co człek ze
szpitala wyszedł i już go tam z powrotem wysyłają.
- Zabiję cię tak jak wcześniej zabiłem twoich rodziców- wysyczał
- Muszę cię rozczarować ale jesteś martwy- powiedziałem i przebiłem go mieczem anielskim mieczem
-Jak ty to?- zapytał padając na kolana
- Tajemnica zawodowa- uśmiechnąłem się
- Zobaczysz jeszcze się zemszczę- powiedział i zmienił się w pył
Przed oczami widziałem tylko ciemność. Chyba wytrzeźwiałem bo głaz,
który blokował wejście zniknął. Po demonie została kupka pyłu i miecz
błyszczący czarną krwią demona. Jakim cudem jeszcze się trzymałem na
nogach, nie wiem. Ale teraz jak o tym pomyślałem runąłem na kolana a
potem na twarz. Straciłem przytomność.
<? Czy jest na sali jakiś lekarz? >v
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz