Okeeeej.... A więc teraz Lily ma focha na Infla... Ja wam mówię,
zakochani na 100%... Nie mam za bardzo co robić. Postanowiłam wyciągnąć
kogoś na spacer.
-Rico, przejdziesz się ze mną?-zapytałam.
-Czekaj... Teraz jest zbyt dobry kabaret... -odpowiedział mi między przerwami w śmiechu.
-Okej, jak chcesz...-powiedziałam i sama wyszłam. Było tak ładnie,
ciemno... Gwiazdy tak pięknie świeciły... I ten księżyc... Wszystko
takie... magiczne... Prawie nieświadomie zmieniłam się w wilka magii i
usiadłam na jednej z zasp. Przyglądałam się niebu i myślałam nad tym, co
jest za gwiazdami... Bo chyba na pewno nie nic...
-Hej piękna...-usłyszałam nagle za sobą.
-Zjeżdżaj, kimkolwiek jesteś...-odwarknęłam niezbyt miło.
-Nie tak ostro... Ładnie urządziłaś swojego przyjaciela... O co poszło?-zapytał.
-Przyjaciela? Ty wiesz co mówisz? Przyjaciele są prawdziwi, albo nie ma
ich w ogóle... Remarin zalicza się do przeszłości, a ty też zaraz
będziesz, jak się nie odczepisz...-głupia ja, mogłam poczekać na Rico...
-Hej, spokojnie... chciałem cię tylko poznać...
-No to masz problem, bo ja cię poznać nie chcę...-powiedziałam i ruszyłam... gdzieś, byle jak najdalej od tego natręta.
-Oj weź...-on się kiedyś odczepi?
-Jeju...-odwróciłam się w jego kierunku zmieniając się w
człowieka.-Wiesz, czego nauczyłam się w wulkanie? Że prawdziwi
przyjaciele nie są przypadkowi, to osoby, którym na nas zależy, które
zawsze pomogą, lecz nie oczekują niczego w zamian. Przyjaźń polega na
zaufaniu, prawdzie i więziach. Nie poznasz mnie w jedną noc... Nigdy...
-Więc daj mi czas...-na to zdanie już odpowiedzi nie miałam...
*Luke? Dzięki ^^ *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz