Wyszłam z domu i poszłam się przejść po pobliskim lesie. Nudziło mi się.
I wtedy to zobaczyłam. Na gałęzi jednego z drzew siedziała wielka
czarna wrona, i mogę przysiąc, że mi się przypatrywała. To było dziwne
uczucie. I nagle wiedziałam, że stanie się coś złego. Trochę tak, jakbym
doznała nagłego objawienia. Czym prędzej zamroziła sobie łapy, żeby
poczuć się choć trochę bardziej bezpiecznie. Wiedziałam, że zawrócić nie
mogę, bo wtedy innym stanie się coś złego. Rozejrzałam się dookoła i
odkryłam, że ptak zniknął. Czym prędzej zaczęłam odchodzić od tego
przeklętego miejsca, jednak uczucie tylko się nasilało. Nie miałam
pojęcia, co może się stać. I dlatego czułam się jeszcze gorzej. Minęłam
kilka wilków, które popatrzyły na mnie zdziwione, jednak ja nie
zwracałam na to uwagi. Rozpędzałam się coraz bardziej. Nagle usłyszałam
jakieś stukanie. Jednak nie było ono zwykłe, jak na przykład dźwięk,
który wydaje dzięcioł. Nie. To było coś zdecydowanie gorszego i bardziej
złowieszczego. Nie wiem dlaczego, ale nagle dopadła mnie chęć
zatrzymania się. Zupełnie tak, jakby ktoś zamieszał mi w umyśle. To
właśnie wtedy zorientowałam się, że oprawcy nie zniknęli. Ci, którzy
zabili moją rodzinę nadal bezkarnie chodzą po świecie chcą zabić i mnie.
Z wrażenia aż się zatrzymałam. I wtedy spadło na mnie drzewo.
<Kto dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz