Bez dłuższego zwlekania ruszyłam w stronę tajemniczego światła które emitowało niebieską manę , było ono dość daleko ,dzieliło mnie od lasu w którym owe światełko się znajduje ,wielkie pole skąpane w rosie i krótka dróżka która zmieniła się w jedno , wielkie bagno po obfitych deszczach .
-No trudno..-powiedziałam sama do siebie i niechętnie ruszyłam przed siebie. Oczywiście biegnąc z góry musiałam się poślizgnąć i znaczną część drogi przejechałam na tyłku obijając się przy okazji o kamienie . Lekko oszołomiona wstałam , otrzepałam mój płaszcz z błota i traw które zebrałam podczas mojej ''przejażdżki'' i poszłam przed siebie dość zmieszana . Gdy wkroczyłam na tereny wielkiego pola , postanowiłam przez niego przebiec i to był prawdopodobnie mój największy błąd , cała moja twarz i nogi były podrapane od ostrych traw a stopy bolały od ciągłego wpadania na małe , ostre skały .Zatrzymałam się tuż przy lesie w którym niezwykłe światełko zaczęło świecić pełną mocą i rozświetliło cały wielki las, byłam bardzo ciekawa jaki ktosiek emanuje owym błękitnym światłem więc pewnym krokiem ruszyłam przez ''bagna'' zatapiając się w nich po kostki i gdy miałam już postawić mojego zabłoconego buta na suchej ziemi pokrytej martwą korą i liśćmi ktoś przerwał mi to krzycząc z całych sił.
-Stop!!-To był głos dziewczynki , zapłakanej i wyraźnie zmęczonej .Widziałam tylko jak uchyla się trawa na wielkim polu i nagle wyłoniła się młódka o długich,kręconych blond włosach związanych w dwa kucyki różowymi kokardkami i w skromnej , biało-niebieskiej sukni w falbanki . Zdecydowanie pojęcie margines społeczny jest dla niej obcy , widać było że jej rodzice biedy nie klepią . Gdy mnie zobaczyła natychmiast się zatrzymała , nie wiem czy przestraszył ją mój nóż w ręku czy to że jestem od niej jakieś dwa razy wyższa ale dziewczynka wyglądała jakby miała za raz uciec więc pośpiesznie zmieniłam swoje nastawienie, schowałam nóż i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Co się stało?-Powiedziałam szczerząc się dość sztucznie co najwyraźniej to młode dziewczę zauważyło gdyż patrzyła się na mnie jak na wariata, natychmiast więc zaprzestałam udawania miłej , rodzinnej osoby i wróciłam do swojej miny nie wyrażającej żadnych uczuć .
-Jakiś potwór ukradł mi mój naszyjnik który dostałam od mamusi .. no bo wiesz że ten naszyjnik zdobył mój praprapraprapradziadek Witold Von..-W tym momencie przerwałam dziewczynce , jej ton wyraźnie się zmienił , zaczęła się przechwalać i opowiadać historię która mnie kompletnie nie interesuje .
-Świecił na niebiesko? - Spytałam nie chcąc przedłużać dialogu .
-Tak! Widziałaś go?!-Pytała dociekliwie blond włosa niewiasta jednak ja nie miałam zamiaru tracić czasu na dalsze , niepotrzebne rozmowy i pobiegłam najprędzej jak potrafiłam , moje nogi z całą siłą wbijały się w podłoże i rozrzucały na boki martwą korę z drzew .Zauważyłam małe światełko świecące między rozgałęzieniem drzew , poszłam w jego stronę jednak to co ujrzałam zdecydowanie ostudziło mój zapał , wielki , czarny smok trzymający w pysku naszyjnik z niebieskim kamieniem . Smok widząc mnie zaczął uciekać , nie mógł odlecieć w tym gąszczu jednak z bieganiem też radził sobie całkiem nieźle , niezaprzestając pogoni zmieniłam się w wilka i zdecydowanie przyśpieszyłam , gad blokował mi drogę machając ogonem przez który cały czas musiałam przeskakiwać, bestia nie przejmowała się przeszkodami , wszystko taranowała jednak to ja musiałam przeskakiwać przez powalone kłody i wielkie głazy . Smok nagle rozprostował skrzydła , stanął przy klifie i spróbował odlecieć , pośpiesznie ugryzłam go w ogon , on zaryczał przeraźliwie i wypuścił skradziony naszyjnik , nagle zaczął wierzgać całym swoim ciałem , zmieniłam się spowrotem w człowieka aby odzyskać przyczepność , w końcu kciuki się przydają jednak nie tym razem , smok poleciał wysoko w górę po czym popędził z zawrotną prędkością w dół i machnął zamaszyście ogonem . Ja wleciałam wysoko w górę i spadłam bezwładnie na dół a bestia odleciała na swoich potężnych skrzydłach . Patrzyłam się przez chwilę na odlatującego smoka i na spadający naszyjnik z dziwnym spokojem w oczach .Wiedziałam że i tak nic z tym nie zrobię , spadłam na ostre kamienie znajdujące się tuż przy klifie z którego smok odleciał i potoczyłam się w stronę rzeczki . Wstałam ostatkami sił i zobaczyłam że po drugiej stronie znajduje się wielka gałąź na której zawieszony jest skradziony kamień , stanęłam na krawędzi i sięgnęłam po naszyjnik , uradowana zacisnęłam naszyjnik w dłoni i gdy już miałam wracać , grunt pod moimi nogami gwałtownie się osunął , poczułam lodowatą wodę .Woda najprawdopodobniej płynęła z pobliskich gór gdyż była ona niezwykle zimna , jest środek zimy więc to nic dziwnego jednak nie przypuszczałam że dziś uczepi się mnie pech bo zwykle wszystko szło raczej po mojej myśli.Walczyłam z potężnym nurtem wody który nie wyglądał jakby się miał uspokoić.
-No dalej!-Powiedziałam sama do siebie próbując z całych sił złapać się gałęzi która nie wyglądała zbyt stabilnie jednak nie miałam wyboru . Złapałam się z całej siły moimi sinymi z zimna dłońmi i podciągnęłam się. Położyłam się na brzegu próbując złapać oddech , nagle wszystko zatopiło się w czerni , starałam się ruszyć jednak to były tylko desperackie myśli , nie mogłam nawet ruszyć ręką . Widziałam tylko jeszcze naszyjnik odpływający z nurtem wody .Miałam sen , bardzo niewyraźny siedziałam gdzieś na pięknej polanie z dwójką ludzi , najprawdopodobniej ci ludzie to moi rodzice , śmiałam się i plotłam wianki z kwiatów , jak za dzieciństwa . Zawsze rano chodziłam na tą polanę i rozmyślałam nad wieloma
rzeczami , plotłam wianki albo po prostu oglądałam chmury . Jednak wiem że to wszystko już nie wróci , nie po tym gdy moi rodzice zginęli , nie po tym jak moja wioska spłonęła . Teraz jestem zupełnie inną osobą , to dziwne że dobrze mi z tym , jakoś nie lubię dziecka siedzącego gdzieś w czeluściach mojej duszy, potrafi tylko przynieść problemy. Sam sen był bardzo krótki , nagle wstałam i gdzieś pobiegłam , nie wiem co było dalej wszystko spowiła mgła i nagle ujrzałam oślepiające światło .Obudziłam się gdzieś.. tak właściwie nie wiem gdzie , przez kilka dobrych sekund patrzyłam się ślepo w sufit gdy nagle się wybudziłam i siadłam na łóżku na którym ktoś mnie posadził.
-Gdzie ja jestem? - Pomyślałam rozglądając się dookoła . Rozciągnęłam się i ziewnęłam mimowolnie .Spojrzałam przez okno , było około popołudnie, okolice nie były mi raczej znane.Czułam się dość dziwnie , to wszystko wybiło mnie z rytmu, wstałam i podeszłam bliżej kominka aby się ogrzać i osuszyć moje włosy. Zauważyłam że w pobliżu leży mój czarny płaszcz, ktoś go wyczyścił z błota i osuszył. Miałam mętlik w głowie , kto niby chciał by się mną zająć ? zawsze czułam się jakby niewidzialna, ludzie po prostu nigdy nie zwracali na mnie uwagi więc przyzwyczaiłam się do takiego życia . Pośpiesznie sprawdziłam czy mam przy sobie mój nóż , na szczęście był przyczepiony do spódniczki , z ulgą usiadłam i zapomniałam o wszystkich moich troskach .
-O , w końcu się obudziłaś -ktoś odezwał się za mną , odwróciłam się gwałtownie i złapałam mój niezawodny krótki nóż w rękę. Przede mną stanął młody chłopak o brązowych włosach i raczej przyjaznym wyrazem twarzy . W ręku trzymał dwa kubły z gorącym mlekiem .
-Masz , ogrzej się.-Dał mi do ręki drewniany kubeł z mlekiem , spojrzałam niepewnie na niego , napój nie wyglądał na otruty więc postanowiłam zaryzykować i napić się go .Patrzyłam wciąż na chłopaka który nie wyglądał jakby miał coś zrobić jednak ja wolałam zachować wszelkie środki bezpieczeństwa i wciąż zaciskałam w ręce nóż.
-C-co się stało? gdzie ja tak właściwie jestem?- Spytałam nie mogąc dłużej się powstrzymać.
-Znalazłem cie przy rzece, głupio było cie tak po prostu zostawić.-Powiedział pewnie , jednak ja czułam się raczej niezręcznie ,sama w jakimś zadupiu z obcym kolesiem.
-Em ..dzięki za pomoc ale ja już lepiej pójdę .-Wzięłam płaszcz w ręce ,schowałam do kieszeni nóż i zarzuciłam go na siebie.
-Czekaj-Powiedział , ja otworzyłam drzwi jednak szybko je zamknęłam . Na zewnątrz szalała zamieć. Obróciłam się spowrotem w stronę chłopaka cała przemarznięta i w śniegu.
-Mam na imię Yuno ..-powiedziałam , byłam pewna że dziś jeszcze nie opuszczę tej chatki .
-Viper. -Uśmiechnął się przyjaźnie.
-Długo spałam? -Spytałam próbując jakoś rozluźnić atmosferę.
-Jakieś 4 godziny..-powiedział śmiejąc się pod nosem. -Może chciałabyś się przebrać? mam jeszcze kilka starych ciuchów po siostrze.-Stwierdził po czym otworzył starą szafę w sąsiednim pokoju. Wybrałam jedną sukienkę, wyglądała bardziej na piżamę jednak tylko ona wydawała mi się odpowiednia . Bez dłuższego zwlekania poszłam do małego pokoju który służył za sypialnię i przebrałam się ze śmierdzących, brudnych ciuchów w ładną, białą sukienkę z falbankami i fioletową kokardą z boku . Czułam się w niej trochę jak dziecko jednak nie mogłam ukryć faktu że mi się spodobała. Poszłam do pokoju w którym się obudziłam i siadłam spowrotem przy kominku który dawał przyjemne ciepło.
<Viper? sorry że taki słaby, nie mam pojęcia jak kierować twoją postacią xd następnym razem bardziej się postaram>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz