- Przynajmniej wyrzuciłeś to z siebie - Powiedziałem miło, a kąciki ust chłopaka się chwilowo podniosły. Zrobiłem zdziwioną minę widząc dość niespodziewane zachowanie, na co on prędko odwrócił głowę i udawał, że nic takiego nie miało miejsca. Chciałem jakoś skomentować to co powiedział mi mężczyzna, chociaż byłem pewny, że będzie z tego powodu zły. - Robisz bardzo dużo dla Przymierza, dzięki Tobie oni wszyscy mogą cieszyć się spokojnym życiem. Spójrz tylko na ich rozradowane twarze, wolę widzieć takie, niż płacz i ból, gdyby byli uwięzieni w kajdanach. Mówisz, że ich to nie obchodzi, a jednak to robisz. Bo się martwisz... - Chciałem kontynuować, ale chłopak mi przerwał.
- Ja? Martwię się o tych.. tych.. - Zacisnął zęby powstrzymując się od wypowiedzenia jakiegoś obraźliwego słowa.
- Może o tym nie wiesz, ale w głębi serca tak jest. Tak naprawdę oni wszyscy są Ci wdzięczni. Nic nie jest idealne, ale pracujemy ciężko po to by dążyć do tego celu. - Skończyłem wypowiedź z uśmiechem na ustach.
- Pleciesz głupoty, nawet jakby sam król mi to powiedział, to nie zrobiłoby to na mnie większego wrażenia.. - Parsknął niezadowolony na co spojrzałem się na niego ze zdziwienie i zaśmiałem się gromko - A ty Arszeniku z czego się śmiejesz? - Wysyczał przez zęby.
- Z niczego.. chyba cie polubiłem - Uśmiechnąłem się promiennie, a chłopak przewrócił oczami zdając sobie sprawę na jak namolnego typa natrafił. W tym samym czasie do naszego stołu podszedł młodzieniec stawiając na klejącym się stole, dwa buliony.
- Niedługo przyniosę napoje - Powiedział krótko i odszedł. Pokiwałem głową zadowolony i powąchałem apetycznie pachnące danie. Dorian nie czekał długo na zaproszenie i od razu zaczął jeść. Ja sam rozejrzałem się, nie widząc dokładnie co uczynić. Nie przemyślałem tego. Jedzenie jako wilk stało się niewygodne odkąd mamy możliwość zmieniania się w człowieka. Ale jak się przemienię, to wszyscy mnie rozpoznają. Jestem zbyt popularny w swej ludzkiej formie. Niezbyt zachwycony zanurzyłem pysk w misce i zacząłem napełniać brzuch. Po kilku minutach oboje zostawiliśmy puste miski i wzięliśmy się za napoje, które przyniósł nam pracujący tu chłopak.
- Ale się najadłem - Powiedziałem zadowolony patrząc na chłopaka, który jedynie coś chrząknął pod nosem i odwrócił wzrok. Mając okazję dokładnie przyjrzałem się Dorianowi. Na piękną twarz opadały, grube i gęste rude włosy. Które, jak dla mnie podkreślały jego temperament. Grube, ale idealnie uformowane brwi wyrażały dokładnie kłębiące się w nim emocje. Co prawda delikatne, ale blade piegi dodawały mu trochę uroku. Myśląc o tym zacząłem się uśmiechać.
- Co się tak szczerzysz? - Fuknął kierując na mnie złote oczy
- Z tego co wiem robię to od samego początku - Odparłem przeciągając każdą sylabę. Chłopak już miał coś odpowiedzieć, gdy do naszego stolika podeszło trzech umięśnionych facetów. Może oprócz jednego.
- Mają panowie ochotę postawić nam piwo? - Uśmiechnął się drwiąco jeden z nich pokazując nieliczne zęby, które mu zostały. Automatycznie skierowałem wzrok na Doriana, wiedziałem, że to się dobrze nie skończy. Kiedy dostrzegłem jego rozgniewany wzrok westchnąłem wzruszając ramionami.
- Chyba sobie kpisz glizdo.. - Patrzyli sobie gniewnie w oczy. Mężczyzna podszedł bliżej.
- Paniątko pyskuje - Stwierdził - Czy to po mamie bękarcie? Kim ona była jakąś dziwką? Powiedz nam jej imię. Może kiedyś też ją miałem? - Zaśmiał się nam prosto w twarz. Chciałem wstać i powiedzieć, że to już za wiele, gdy nagle Dorian wywinął się i przygniótł butem stopę grubasa. Rozległ się okrzyk bólu, a towarzysze mężczyzny spojrzeli się z przerażeniem. Skoczył na grubasa, pchnął go, przewracając na ławkę i wylądował na jego piersi. Chwycił przeciwnika za gardło i zaczął walić jego głową o drewnianą podłogę. Dwaj towarzysze odciągnęli Doriana i rzucili na ziemię. Kiedy grubas wstał chciał kopnąć mężczyznę, jednak ten uniknął tego przez przeturlanie się.
- Przestańcie natychmiast! - Krzyknąłem złowrogo rozpościerając skrzydła, które rozdzieliły przeciwników. Mocny wiatr, który przy tym powstał zrzucił tancerki ze stołów i wszelkie kufle piwa, czy miski. Dorian wstał, a napastnicy mierzyli go groźnym wzrokiem.
- Co tu się dzieje? - Podbiegł do nas właściciel baru
- Takie kłótnie zostawcie poza stolicą, bo jeśli nie, to staną się też moimi kłótniami - Powiedziałem srogo karcąc wzrokiem całą czwórkę. Towarzyszący mi dotąd mężczyzna lekko się zdziwił widząc, ze potrafię tak naglę zmienić swój ton. Gruby mężczyzna pomacał swoją głowę i pokazał nam pokryte krwią palce. Splunął na ziemię i skierował się do wyjścia wraz z jego bandą.
- Wszystko w porządku? - Podszedłem do Doriana zmartwiony, jednak nie widząc na jego ciele żadnych okaleczeń. Nim zdążył mi jakkolwiek odpowiedzieć, rzucił się w moim kierunku właściciel tej speluny.
- Co wy sobie szczeniaki myślicie?! - Wykrzyczał wręcz plując mi w twarz. Otarłem łapą pysk i spojrzałem się z uśmiechem na mężczyznę.
- Zapłacę za wszystkie szkody - Odparłem
- Taaa zapłacisz!? Niby z czego?! Nie wezmę kradzionych pieniędzy! - Jego głos miał coraz wyższy ton.
- Proszę - Dałem mu dużą sakiewkę, w które było o wiele więcej niż kosztowały jakiekolwiek zaistniałe tu szkody. Zrobiłem, to gdyż chciałem jak najszybciej zakończyć tę dyskusję.
- Miło z panem robi się interesy - Zaśmiał się pod nosem podrzucając sakiewkę, na co się uśmiechnąłem i odwróciłem do towarzysza, którego gniewny wzrok spoczywał na mojej osobie.
<Dorian? Wybacz, że tak długo, ale brak wolnego czasu. W dodatku mam nadzieję, że dobrze odwzorowałem charakter twojej postaci>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz