sobota, 11 lutego 2017

Od Avaresha C.D Tytanii

Początkowo zmarszczyłem brwi i przypatrywałem się badawczo waderze.
- Rozgryzłaś mnie - Zaśmiałem się gromko - Nie jestem dobry w udawaniu kimś, kim nie jestem. Ale nie miałem na celu wprowadzenia cię w błąd, raczej nie lubię ujawniać mojej tożsamości. Mało kto jak już wspomniałaś ma podejście takie jak ty, nikt nie rozmawia szczerze z królem z obawy na powiedzenie czegoś nieodpowiedniego. Rozmowa z kimś kto włada tymi ziemiami może być dla wielu zbyt ciężka, co innego jest, gdy rozmawiasz z kimś równym sobie. - Przerwałem chwilowo kierując na nią szorstki wzrok - Jednak nazywanie swoich braci podlizywaczami to niegrzeczne zachowanie. Ci którzy czyszczą moje skrzydła dbają o to bym mógł latać - Spojrzałem w niebo - Ci co wspierają mnie miłym słowem, dbają o to bym nie upadł. Ci którzy idą za mną uznają we mnie władcę - Zacząłem podchodzić do wadery, która przełknęła nieznacznie ślinę - Ci, którzy wypowiadają z dumną me imię... - Byłem zaledwie kilka centymetrów od niej - Dodają mi siły.. - Wyszeptałem z uśmiechem na ustach - Każdy ma tutaj swą rolę, mniej lub bardziej ważną. Teraz twoja kolej, staniesz za mną? - Zapytałem z całej siły rozpościerając wielkie skrzydła i wzbijając w powietrze chmurę kurzu. Wadera zakasłała lekko i nagle w jej oczach pojawiło się głębokie zdziwienie. Dostrzegła za mną coś, co jest moją siłą. - Ja trzymam ich wszystkich w sercach - Uśmiechnąłem się patrząc za siebie, wiatr pomógł mi utrzymać drobinki piasku w pustej przestrzeni. Przed nami objawił się obraz wszystkich twarzy, które spotkałem w moim królestwie. Wśród nich byli nie tylko wojownicy, ale także Ci, których inni uważają za "nieznaczących". Mała dziewczynka, która podarowała mi kwiat róży, gdy bezcelowo podróżowałem po mieście szukając swojego miejsca. Stary wilk, który mimo braku łapy ruszył za mną do bitwy. Nienawidzony przez wszystkich młodzieniec, który teraz jest dla mnie ja syn i służy mi jako szpieg. Każdy ma znaczenie. Spojrzałem na kobietę, której wyraz twarzy nadał wyjawiał głębokie zadziwienie. Poruszyłem mocno skrzydłem i rozproszyłem piach. Podszedłem do dziewczyny.
- To nie będzie potrzebne - Wyszeptałem patrząc na kartkę, którą trzymała w ręku. Zaczęła płonąć.
- Co ty robisz?! - Wykrzyknęła opuszczając ją i natarczywie stawiając raz na raz na niej nogę, w celu ugaszenia skrawka papieru.
~ Dam Ci moją obietnicę ~ Kobieta spojrzała na mnie zszokowana, gdy zrozumiała, że porozumiewamy się telepatycznie.
~ Tak Panie? ~ W naszych głowach rozbrzmiał głos jednej z członkiń sowiego gniazda.
~ Potrzebuję zawarcia umowy ~ Wytłumaczyłem.
~ Jak sobie życzysz... ~ Przed naszymi osobami rozświetlił się złoty krąg ~ Powiedzcie, teraz czego dotyczy umowa i jakie są jej warunki ~ Dodała
~ Ja Avaresh Godark, król Wilkołaków, obiecuję podarować Tytanii Cortez kawałek ziemi w dowolnej części Przymierza, pod warunkiem zdradzenia mi znanych jej informacji na temat Imperium... ~ Dokończyłem
~ Jaką wymierzasz karę, jeśli nie dotrzymasz słowa? ~ Zapytała sowa
~ ... Śmierć ~ Przekazałem informację, przez co połączenie telepatyczne zaczęło chwilami przerywać. Łącząca nas członkini sowiego gniazda, była zszokowana. Wiedziała, że jeśli Tytania nie powie mi nic na temat Imperium czeka mnie śmierć, a jej nic się nie stanie. Było to zwyczajnie szalone, nawet zatajenie przez niej najmniejszej informacji, może odebrać mi mój żywot. Patrzyłem na kobietę, nie wyglądała na przejętą, nie znała zasad przyjmowania takiego paktu, dzięki czemu uśmiechnąłem się do niej miło. Nagle przed nami rozbłysło światło.
~ Zawarliście umowę ~ Usłyszałem już ostatni przekaz w mojej głowie i jakakolwiek obecność z niej zniknęła.
- Co to było? - Zapytała analizując wszystko co się przed chwilą stało.
- Zawarliśmy układ za pomocą magii - Powiedziałem miło - Jest on twarlszy nawet od papieru - Zachichotałem na co kobieta spojrzała na mnie podejrzanie
- Rozumiem, jednak niepokoi mnie kara za niedotrzymanie słowa.. - przerwała chwilowo, jakby bała się słowa, które zaraz wypowie - Śmierć..
- Czyżbyś nie miała w planie wyjawienia mi wszystkiego? - Zapytałem podnosząc jedną brew i zamieniłem się w muskularnego mężczyznę, mającego skrzyżowane ręce na klatce piersiowej. Dziewczyna lekko się skrzywiła.
- Nie.. - Wydusiła
- To dobrze - Uśmiechnąłem się miło - A więc nie ma żadnych przeszkód, byśmy przeszli już do formalności - Rozejrzałem się wokół, nie wyczuwałem nikogo - Chyba ze wolisz porozmawiać w przytulniejszym miejscu?

< Tytania? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz