niedziela, 12 lutego 2017

Od Caitlyn C.D Ruki'ego

Kiedy tylko skończyłam opatrywać ranę swoim obojętnym spojrzeniem, pełnym skupienia zlustrowałam jego leżące ciało. Wyraz ten szybko zastąpił pełen zmartwienia. Co jak co ale to normalne, że się o niego martwię. Z mojej cholernej winy jest teraz ranny. Idąc drogą zdarzeń, nie powinien mnie spotka = nie powinien być ranny. Chociaż mogłoby mu się coś innego stać. A co gdyby nikt mu by wtedy nie pomógł? Nie, to lepiej że jest tak a nie inaczej. I trzeba by znaleźć miejsce gdzie mogłabym go zostawić. Wstałam i zagłębiłam się w poszukiwaniu dogodnego miejsca. Nieopodal znajdowała się grota z dość niskim sufitem więc uznałam, że będzie idealna. Wróciłam do Ruki'ego i popatrzyłam na niego z góry. I teraz kompletnie nie wiem co mnie podkusiło. Naprawdę. Nie mam bladego pojęcia co we mnie wstąpiło ale stwierdziłam, że zdejmę jego materiał z klatki piersiowej i przepiorę w tej wodzie. Zauważyłam na jego ciele plamy dość nietypowe. Opuszkami palców paru dotknęłam. Wiem z doświadczenia, że niekiedy mogła się faktura zmienić skóry ale tutaj były to tylko plamy. To było dziwne. Muszę to zbadać ale zrobię to jak tylko dojdzie do siebie. W delikatny sposób próbowałam go przenieść by nie podrażnić świeżo opatrzonej rany. Niezbyt mi poszło z delikatnością ale zamieściłam go w jaskini. Wróciłam nad strumyk i poczułam lekkie zimno w stopy. No tak, przecież jest zima. Trudno. Zrobiłam co miałam zrobić czyli pranie wśród dzikiej natury. Musiałam spiąć te niesforne, długie włosy co było dla mnie już wyzwaniem ale kto inny niż ja mógłby je oswoić? Ja. No i zdjęłam swój płaszcz pomimo panującego chłodu. Kiedy tylko skończyłam całe to bawienie się w wodzie, wyprostowałam się. Przez cały ten czas nuciłam kołysankę, którą kiedyś śpiewała mi mama.
-W końcu cię znalazłem - usłyszałam głos i w głębi siebie się przestraszyłam.
Byłam tak pochłonięta tą robotą, że nawet nie usłyszałam jak ktokolwiek się do mnie zbliża. Wiedziałam jednak, do kogo należy ten głos.
-Ruki?! - wzdrygnęłam się zdziwiona zastanawiając się co robi.
Próbowałam to z analizować ale głowa mi pękała. Czy ja się zbyt bardzo spoufalam? Czy ja się mu przypadkiem nie otworzyłam? Nie, nie, przecież oprócz tego że wie kim jestem i jak mam na imię nic o mnie nie wie. Pomogłam i tyle. Mam dobre serduszko i to wszystko.
-Wybacz, że tak długo zajął mi ten sen i dziękuję - przechylił delikatnie głowę nadal się uśmiechając.
Lekko uspokojona zaczęłam przybierać swój obojętny wyraz. Nie mogę się zbliżyć. Dystans, utrzymać dystans... Spojrzałam w jego oczy i kiwnęłam głową.
-Uhm, to nic takiego. Powinieneś odpoczywać- zwróciłam dość ważną uwagę. - Z twoją ręką wszystko w porządku? - zapytałam patrząc na liście.
-Tak, tylko trochę szczypie - przyznał się.
-I będzie tak przez pewien czas. Musi się zagoić a maść którą masz pod tymi liśćmi sprawi, że trochę to przyspieszy - wytłumaczyłam żeby się nie martwił. -Ponadto.. - uniosłam dłoń i dotknęłam nią w miejscach gdzie były plamy. - Co to jest? Choroba? Wiesz na co? - ukrywałam w sobie ciekawość, i mogłabym mu pomóc.
Któryś raz.
Znowu.
Meh...

(Ruki? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz