piątek, 24 lutego 2017

Od Ascrasii C.D Avaresh

Gdy Avaresh wziął mnie na ręce, myślałam, że się wkurzę. Umiem sama chodzić! Zeskoczyłam z niego, zmieniając się w człowieka i zaczęłam biec obok niego. Na chwilę się zatrzymałam, słysząc kroki. Nagle poczułam wielki ból. Złapałam się za głowę, ściskając oczy. Gdy je otworzyłam za mną stał jakiś mężczyzna. Przyłożyłam mu lód do szyi, by nawet nie drgnął.

*trzecia perspektywa*

Ascrasi jasne włosy, pociemniały, a oczy wypełniły czarnym kolorem. Gdy spojrzała na Avaresha, natychmiast go obezwładniła i przyłożyła ostrze do jego szyi. Nie minęła chwila, gdy jej włosy w jakimś kawałku, zrobiły się białe. Kobieta puściła lodowe ostrze i się cofnęła. Wnet poczuła jakby coś ją ukuło w kark. Zaczęła się cała trząść.
- Ktoś tu jest! - usłyszeli nagle głosy dobiegające zza zakrętu za nimi. Spojrzeli na siebie. Ass przewróciła króla i zrobiła wokół nich otoczkę z cienia. Nagle usłyszeli czyjeś kroki. Ass miała ściśnięte oczy, jakby ledwo co się trzymała na tej otoczce.

*Pierwsza perspektywa*

Ledwo co utrzymywałam swoje moce pod kontrolą. W tym miejscu wszystko chce, bym...
Zabij... - znowu usłyszałam ten sam głos... ~ zabij go... masz szansę! 
- N... - cicho szepnęłam i nagle kroki się zatrzymały. Cicho dyszałam, a serce zaczęło mi walić jak szalone. Avaresh przyłożył mi palec do ust w znak, bym była cicho. Przez powłoczkę widziałam jak ktoś obok nas przechodzi. Zacisnęłam ręce na jego koszulce.
- Wracać! Zaraz wszystko się zawali! - ludzie szybko pobiegli. Puściłam powłokę, zaczynając dyszeć. Wstałam, łapiąc się za głowę.
Zabij... TERAZ! - coś wciąż kazało mi kogoś zabić... ale kogo? Spojrzałam na swoje włosy, które robiły się znowu czarne. Moje ręce zaczął pokrywać czarny szron. Ręka automatycznie skierowała się do Avaresha. Nie mogłam jej zabrać, jakbym była zahipnotyzowana...
- TUTAJ SĄ! - usłyszałam mężczyznę. Szybko zrobiłam ścianę z lodu, która była cała czarna. Szybko ja i Avaresh zmieniliśmy się w wilki. Chyba oboje wiedzieliśmy, że lepiej mieć cztery łapy niż dwie nogi do biegania. Cieniami starałam się utorować nam drogę. Po chwili zatrzymałam się. Nie znowu... Nagle usłyszałam za sobą cichy śmiech.
- To było głupie, Ascrasio... Wiedziałaś doskonale, że jak tu wrócisz, to znów cie użyjemy jako broni... - mężczyzna miał na ręce znak... ten sam co miałam na szyi. Wypowiedział jakieś słowa, a ja zaczęłam robić się czarna...
- C... Co się ze mną dzieję?! - popatrzyłam na swoje futro, a za mną nie stał Avaresh, a... morderca moich rodziców. Zaczęłam warczeć na niego.
- Lightwood - Greyse zrobił krok do tyłu - otrząśnij się!
- Z czego?! - warknęłam w myślach. Spojrzałam na Avaresha, trzymającego ten talizman.
- Zabij go - jego słowa jakby mną władały. Skoczyłam na Greyse'a. Ten zrobił unik.
- Ascrasio to tylko iluzja! - krzyknął - otrząśnij się!
- Ona nie jest taka głupia - powiedział mężczyzna i zaczął się śmiać.

*Ponownie trzecia perspektywa*

Wadera niczym zabawka zaczęła atakować swojego władcę. Basior unikał jej ataków najbardziej jak się da.
- Otrząśnij się! - warknął - to ON Jest twoim wrogiem, nie ja! - basior wskazał łapą za waderę - pomyśl chwilę. Czy ja bym ci kazał kogokolwiek zabić od tak? - wadera zrobiła się szara, spoglądając za siebie. Zaczęło jej mrugać rzeczywistością przed oczami.
Zabij go! - znowu głos w głowie czarnej wadery ~ Masz okazję!
- Nikt mi nie będzie rozkazywał - samica skoczyła na mężczyznę i zaczęła go dusić do utraty przytomności. Spojrzała na Avaresha z nutką strachu w oczach. Szybko wyszli z jaskini i zawalili wejście.
- Musimy ostrzec wszystkich - basior pobiegł przed siebie, lecz wadera stała w miejscu. Po dłuższej chwili, władca stanął, odwracając się.
- Ascrasio, musimy iść.
- Jestem stworzona, by cię zabić - zrobiła krok do tyłu.
- Ascrasia!
- Nie zbliżaj się do mnie! - zmieniła się w cień i zniknęła w koronach drzew. Zaczęła uciekać jak najdalej.

<Avaresh?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz