Czułam
się wypoczęta i rześka, kiedy zamaszystym krokiem przemierzałam tereny
watahy. Promienny uśmiech wdzierał się na moje wargi, gdy widziałam
bawiące się wilczki. Czułam ogólną chęć do życia, gdy nagle poczułam
dziwny, lekko niepokojący zapach. Był obcy, to pewne. Być może to ktoś z
watahy kogo jeszcze nie poznałam.. Moje rozmyślania przerwał szelest
liści. Podeszłam do krzewu i zajrzałam za niego. Stał tam basior o lekko
najeżonej sierści najwyraźniej na coś polując. Parę metrów dalej
galopowało stado gazeli. Nie chcąc przerywać odsunęłam się na parę
kroków. Basior rzucił się do przodu i po chwili trzymał już pysku
soczystą gazelę. Był szybki i sprawny, zaimponował mi. Zerknęłam na
niego z ukosa i ruszyłam w jego kierunku.
-Hej. - zawołałam radośnie. - Kim jesteś? Basior uniósł głowę i spojrzał na mnie z mieszaniną niechęci i zaciekawienia. -Break. - mruknął niechętnie.- A ty? -Veronica. - uśmiechnęłam się. - Miło mi! -Tak, mi też. - powiedział Break, najwyraźniej zachęcony moją przyjacielską rozmową. -Może się przejdziemy? - spytałam z nadzieją. - Nudzi mi się. (Break? :>) |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz