Rankiem, gdy wstałem Inka jeszcze spała, była uśmiechnięta, uśmiechnąłem
się i lekko wstałem, by jej nie obudzić. Wyszedłem z jaskini. Powietrze
było zimne, a drzewa prawie łyse, widać było, że jest jesień "No to
zima będzie nie długo" pomyślałem smutno" jak ja nie znoszę zimy"
poszedłem do lasu, upolowałem coś i wróciłem do jaskini, Inka jeszcze
spała, odłożyłem zdobycz i podszedłem do niej, trąciłem ją delikatnie
nosem, otworzyła lekko oczy.
- Wstawaj- uśmiechnąłem się- już południe
Wadera przeciągnęła się i wstała, przytuliłem ją i zaprowadziłam do
wcześniej upolowanej zdobyczy. Po posiłku, siedzieliśmy chwile w
jaskini.
- Hm.. a może zamiast tak siedzieć przeszli byśmy się, bo jak będzie zima to nie licz, że wyjdę..
- czemu?
- Strasznie nie lubię zimy, jest zimno mokro i trudniej o jedzenie, nie znoszę zimy, a z resztą źle mi się kojarzy.
- Nie rozumiem..
- jak byłem mały, lubiłem zimę, ale po tym jak mnie przysypał śnieg,
przestałem lubić zimę.. wiem historia kurtka i nie jest to powód do
nienawiści zimy, ale ja po prostu wolę się zaszyć.. dobra koniec tematu-
uśmiechnąłem się- to co z tym wyjściem?
<Inka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz