- Tyle krwi.. - wyszeptałam.
- A więc? Co już wiesz? - dopytywała wadera. - On powróci - powiedziałam martwym głosem. Przed oczami rozgrywały mi się sceny z wizji. - Kto?! - Twój mąż - spojrzałam na Mononoke, którą zaczęło pochłaniać przerażenie. - Żaden mój.. - wadera nie zdążyła dokończyć, kiedy coś w krzakach poruszyło się i popchnęłam ją do tyłu. - Antiope! - wykrzyknęłam - Wezwij Ezreala! Towarzyszka odleciała, a ja skupiłam się na basiorze wychodzącym właśnie z krzaków. - Mononoke.. - warknął. - Zostaw ja w spokoju.. - zjeżyłam się i zasłoniłam waderę. - A kim Ty jesteś, zeby..? - zaczął ironicznie. - Twoim przeznaczeniem. Śmiercią. - warknęłam *** Wszystko toczyło się tak szybko. Krew. Kły. Błysk pazurów. Przewidywanie następnych kroków przeciwnika. Więcej krwi. Coraz więcej krwi. Czarna otchłań. *** - Nuit? Nuit?! - usłyszałam krzyk ukochanego. - Nic jej nie będzie - odparł ktoś inny. 'To Dark' pomyślałam nieprzytomnie. - Co .. z.. Mono.. ? - wychrypiałam ciężko. - Nic mi nie jest - wadera przepchnęła się przed basiorów i schyliła się nade mną - Uratowałaś mnie Nuit. (Mononoke?) |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz