Po
chwili znaleźliśmy niezłe stadko. Cicho i powoli skradaliśmy się,
jednak śnieg zdradzał mą obecność.. moje ciemne futro było łatwo
widoczne... zatrzymałem Inkę.
- Czekaj.. - szepnąłem - Tak nie pójdzie.. zobaczą mnie.. ciebie nie.. może ja pójdę od góry? - Czyli? Wskazałem jej drzewo na które nawet szczenie wjedzie, uśmiechnęliśmy się zgodnie. Inka się zbliżała powoli do stada a ja czekałem na jej znak na górze. Szybko poszło. Inka łatwo je podeszła i dała mi znak do skoku. Złapaliśmy dość dużą i dorodną sarnę. Po zjedzeniu leżeliśmy chwilę spoglądając w odległą dal pokryta miękką puchową czapą. - Co chcesz robić? - zapytałem nagle. <Inka?> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz