Spacerowałem bez celu po watasze. Z mieszanymi uczuciami spoglądałem na
inne wilki.. zwłaszcza na te nowe.. jeden z nich bardzo mnie zirytował,
uczepił się jak rzep psiego ogona.. przedstawił się jako Crazy.
- No coś ty taki jakiś.. no nie wiem.. markotny?- zapytał z wilkiem uśmiechem na pysku.
- Bo tak... a teraz odejdź nim mnie zdenerwujesz- odparłem bez cienia
wątpliwości iż wilk nie odpuszcza.. jednak me słowa nie zrobiły na nim
wrażenia.
- Mogę odejść. ale nie zrobię tego.. czemu niby miał bym to zrobić?
- Odejdź- wycedziłem przez zaciśnięte kły - odejdź, bo inaczej nie wiem co ci zrobię.
- Łoł.. uspokój się.. co ja ci takiego zrobiłem?
- Tak się składa, że nie mam dziś najlepszego humoru i jakbyś z łaski
swojej zechciał odejść to był bym bardzo wdzięczny..- wilk chyba pojął
wreszcie, że nie jest mile widziany, kiwnął łbem i ciągle rozpromieniony
odszedł.
Uspokoiło mnie to, jednak nie na długo, ciągłe zamieszanie i to, że
wilki były wszędzie.. podnosiło mi to ciśnienie.. postanowiłem pójść w
miejsce gdzie nikt nie wchodzi.. poszedłem do zakazanego lasu. a
przynajmniej miałem taki zamiar... gdy już byłem blisko usłyszałem kogoś
za sobą.
- Gdzie się wybierasz?- nie rozpoznałem głosu.
- Kim jesteś?- mówiłem wciąż odwrócony.
- Jestem.....
<Ktoś chętny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz