- Cóż... - rozejrzałem się - Taaak... To całkiem możliwe.
Nagle poczułem, że zawiał silny, mroźny wiatr. Mimo zimowej sierści zadrżeliśmy z zimna.
- Chodź, tam jest jakas jaskinia. - pokierowałem waderę.
Nagle jakby znikąd zerwała się wielka burza śnieżna.
- NIesamowite - zadrżała Lenita - U nas w watasze nigdy się to nie zdarza...
- Zasługa magów - mruknąłem, próbując się ułozyć w maleńkiej
przestrzeni. W końcu zrezygnowany zacząłem wyczołgiwać się z jaskini -
Pójdę znaleźc coś do jedzenia.
- Uważaj na siebie - odparła wadera.
Na początku oślepiy mnie śniezynki wpadające do oczu. Przez zmrużone
powieki rozejrzałem się - na moje szczęście niedaleko przykucnął
ogłuszony nagłą zmiana pogody zając. Skoczyłem na niego, po chwili był
już mój. Odwróciłem się i zacząłem szukac jaskini, jednak śnieg
przysypywał dosłownie wszystko.
- Len, gdzie jesteś? - wykrzyknąłem.
(Len? :3 )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz