Szłam
Lasem Księżycowym. Sama. Troszkę ochłonęłam po odmowie Zekiena. Tak w
gruncie rzeczy to kochałam go, ale... Jakoś mi przeszło... To basior z
dawno wyznaczonym celem życia i nie jesteśmy sb pisani... Głęboko wierze
w coś takiego ja los, przeznaczenie itd. On ma swoja droge dawno już
narysowana, a ja - dopiero swoja rysuje..... On nie byl dla mnie teraz
sie mało spotykamy i raczej mamy sie na dystans... Cóz... To było... z
góry do przewidzenia. Innym razem spotkam kogoś kogo poznam, zostaniemy
najpierw przyjaciółmi, a potem (moze) coś z tego wyjdzie....?
Nigdy nie mialam nokogo na dłużej.. No oprucz tego idioty Roxyliusa.... I... Coś mi przerwało rozmyślania! -Oh przepraszam Cię. Zamyśliłem się....- to był Dark. -Nie, spoko. To ja ide i nie patrze gdzie stawiam łapy!- uśmiechnełam sie lekko.- Moze sie przejdziemy? -Ok...- uslmiechnąl sie. -To może.... Plaza? -Okey....- odparl i ruszyliśmy lapa w lape, ogon w ogon przez Las.... <Dark?> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz