Poszedłem
do jaskinia, ułożyłem się na ziemi i spojrzałem przez wejście do
jaskini, spojrzałem na jaskinię Cosette i zamoknąłem oczy.
Wstałem przed świtem, było jeszcze ciemno, a mgła spowijała tereny. Wyszedłem, przeciągnąłem się i poszedłem pobiegać, to był pierwszy raz od dłuższego, czasu, gdy poczułem brak energii zoriętowałem się, że zrobiłem chyba pięć kółek wokół watahy i stałem akurat przed jaskinią Cosette, wadera akurat wychodziła, spojrzałem na nią zziajany i uśmiechnąłem się. - cześć. - Hej, co ty taki zdyszany? - Biegałem... chcesz się przejść? <Cosette, sorry, że dopiero teraz odpisuje :P> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz