poniedziałek, 21 października 2013

Dark do Veronicy

- Tragedii nie ma - mrugnąłem do wadery - Chodź. Zobaczymy, co da się z tym zrobić.
Ruszyłem do środka, nie czekając na zaproszenie. W pierwszym momencie musiałem przyzwyczaić się do znikomego światła.
- Ponuro - wymsknęło mi się, zanim zdołałem ugryźć się w język.
- wiem - odparła wadera, zupełnie niewzruszona - Nie podoba mi się.
- Zaraz coś zmienimy - powiedziałem przekonująco.
Rozejrzałem się obiektywnie po jaskini. Była przestronna, ale ciemna. Potrzebowała więcej światła, żeby nastrój wilków nie wahał się miedzy śmiertelnie przygnębiającym a pogrzebowym . Wziąłem rozbieg i wpadłem na przeciwległą ścianę.
- Co ty wyprawiasz? - krzyknęła Veronica, ale osiągnąłem zamierzone efekt. Kilka kamieni osypało się i stworzyło się małe okienko. W jaskini pojaśniało.
- Jeszcze trzy razy i będzie dobrze - oceniłem i wziąłem kolejny rozpęd.
Za każdym razem przy uderzeniu słyszałem jak wadera bierze głęboki oddech. Nie musiała się jednak martwić - byłem naprawdę silny. A przynajmniej taki się czułem, dopóki za trzecim razem nie zabolała mnie głowa.
- Auć, auć, auć - syknąłem, rozmasowując rosnącego guza.
- nic Ci nie jest? - Veronica podbiegła do mnie i spojrzała mi troskliwie w oczy.
- Nie, spokojnie - uśmiechnąłem się i pokazałem naokoło - Tak lepiej?
- Oh.. - westchnęła oczarowana.
Ciemna do tej pory jaskinia była pełna światła, okno jednak zapewniało prywatność.
- Patrz - mruknąłem i podszedłem do najbliższej oświetlonej ściany. W promieniach słońca skała zaczęła mienić się różowymi i fioletowymi kryształkami.

(Veronica?)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz