To prostsze niż myślicie. Byłem adoptowanym dzieckiem. W pewnym sensie. Posłuchajcie mojej historii. Byłem małym dzieckiem i miałem skrzydła. Moi rodzice nie. Moja mama zdradzała tatę. To było pewne. Żyli normalnie. Tata był troszeczkę tchórzliwy. Mata tak samo, dlatego w dziwny sposób zginęli. Przepraszam nie zginęli w wypadku oni umarli. Najwyraźniej zostali otruci. I wtedy nad moją opieką przejęła mnie inna rodzina za skrzydłami. Nauczyli mnie wielu manewrów w powietrzu na pokonanie wroga. Od tego momentu zwą mnie "podniebny zabójca".
W końcu się znudziłem, bo nie mogłem znaleźć partnerki mojego życia. Zrozpaczony byłem wtedy, gdy moi drudzy rodzice umarli, bo byli bardzo starzyyyyyyyy. Kiedy był pogrzeb stanąłem na skale. Przyszła burza. Kiedy się odwrócili myśleli że to ja rozpętałem burze i kazali mi odejść. Moje ostatnie słowa w tej watasze to:
- Każdy wie że w tej nie znajdę partnerki swojego życia więc posłusznie odejdę i nie tęsknijcie za mną!
Pobiegłem i odfrunąłem. Długo leciałem. W końcu się zmęczyłem i sfrunąłem na ziemię. W tedy przede mną stanęła alpha. Zaprosiła mnie do watahy. Ja pobiegłem do jaskini się wyspać. W ten sposób znalazłem się w watasze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz