Przechadzałem się po watasze. Było mi
smutno, bo groziła mi samotność. Dlaczego ładne wilczyce się mną nie
interesują? Co ja robię takiego źle. Miałem dosyć. Wzbiłem się w
powietrze. Leciałem tak aż na granice watahy. Złożyłem skrzydła i
zacząłem lecieć w dół z ogromną szybkością. Nagle ktoś mnie zauważył.
Ostro skręciłem w bok. Kiedy miałem huknąć w ziemię szybko rozjorzyłem
skrzydła. Tak z gracją wylądowałem. Spojrzałem w tył. Jakiś wilk mi się
przyglądał. Podszedłem bliżej. Okazało się że to wadera. Wyglądała na
dobrego łucznika. Po mnie nie od razu można stwierdzić że jestem dobry w
walce w powietrzu. Chyba że po manewrach. W końcu zapytałem ją.
-Kim jesteś dobry łuczniku?
-Jestem Yuuko. Skąd wiedziałeś że jestem w tym "dobra"-zdziwiła się.
-Po twoim wyglądzie i strzałach-odpowiedziałem z uśmieszkiem na twarzy.
-A ty kim jesteś lotniku?-zapytała mnie z lekkim uśmiechem.
-Jestem Mesic. Lotnikiem? Jestem "Podniebny zabojca". Manewry te są potrzebne na wojne typu ostry skręt. Może chcesz zostać?
-Tak. Oczywiście.
-To chodź do Alphy, Colet.
Szliśmy tak dobrą godzinę. Mnie nogi nie bolały. Ją za pewne też.
Zauważyłem jej talizman. Przeraziłem się. Skrzydła!? Co to ma znaczyć
mówiłem w myślach. Ona nie ma skrzydeł a posiada ten talizman. No trudno
może później opowie coś o nim. Doszliśmy. W imieniu Yuuko przedstawiłem
sprawę. Yuuko zostaje. Colet powiedziała że jest bardzo potrzebna. W
końcu to łucznik. Poprosiła bym oprowadziła ją po watasze. Szliśmy w
milczeniu. W końcu zapytałem ją.
-Opowiesz mi coś o sobie?
(Yuuko?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz