-tak.. - powiedziałam trochę się rumieniąc
Po jakimś czasie Operah nauczył mnie latać, nigdy się tak nie czułam, cały czas ten powiew na skrzydłach... pierwszy raz czułąm coś tak przyjemnego. Po jakimś czasie sie trochę zmeęzyliśmy i wylądowaliśmy na ziemi, chociaż lądowanie mi raczej nie wyczło, bo się potknęłam o kamień i upadałam
-ała.. - powiedziałam łapiąc sie za szczękę
-nic ci nie jest? - zapytał Operah podając mi łapę
-nic - uśmiechnęłam się i chwiciłam łapę wilka
-to jak zostawiasz sobie te skrzydła? - zapytał zaciekawiony
-nie wiem... zawsze żyłam na ziemi, mam te skrzydła chwilę a już je pokochałam... a to co poczułam tam w górze to było NIESAMOWITE! chciała bym tak codziennie ale.. - w tedy moja twarz posmutniała - nie zasługuję na nie...
<Operah?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz