Po powrocie do domu spotkałam się z wieloma serdecznymi przyjaciółmi.
Niestety wszędzie, gdzie się ruszyłam były wszystkie wilki, wszystkie
oprócz Luny. Z nią najbardziej chciałam się spotkać, ale nigdzie jej nie
było. Zaczęłam powoli tracić nadzieję.
-Może jej już tu nie ma… - Skomliłam cicho.
Jednak traf sprawił, że podczas jednego ze spacerów spotkałam Colet. Podbiegłam do niej w te pędy i po przywitaniu zapytałam:
- Czy Luna dalej mieszka w tej watasze? – Colet przechyliła łep. Uśmiechnęła się i powiedziała spokojnym głosem.
- Ależ naturalnie. Ostatnio ma dużo pracy, pomaga wilkom, które niedawno
dołączyły. Uczą się od Luny sztuki łowiectwa. Podczas uczt nie skarżymy się.
Coraz piękniejsze sztuki nam przynoszą nasi łowcy. A Luna jest tak
zmęczona wieczorami, że i ja jej ostatnio prawie nie widuję.
Rozmawiałyśmy o wielu rzeczach. Wtem skoczyła na mnie blond wilczyca i skomląc ze szczęścia zawołała:
-Cupidyn! Czemu nikt mi nie powiedział, że wróciłaś?!
-Nie było okazji! Ja też się cieszę, że cię widzę. – zawołałam tarmosząc wilczycę po grzywce.
-Ale się zmieniłaś, ale mam nadzieję, że tylko z wyglądu –
zaśmiała się Luna mierząc mnie wzrokiem. Colet stała obok i śmiała się
serdecznie widząc nas jak się witamy.
(Dziewczyny! Dobrze się znów spotkać! Odpiszcie.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz