Spacerowałam w poszukiwaniu towarzystwa, spędzanie czasu z moim
towarzyszem stało się męczące wciąż tylko o tym jak było w miejscu w
którym się wychował... to było nudne... postanowiłem poszukać Rosell.
Znalazłem ją jak latała koło wodospadu, wzleciałem w górę i stanąłem
przed nią.
- Speancer?
- Hej - uśmiechnąłem się, co zdarza się rzadko
- Jak miło cię wiedzeć.
- Mi ciebie też - przytuliłem przyjaciółkę - to może chcesz polatać nad watahą?
- Jasne.
Przelecieliśmy nad całą wataha i znaleźliśmy się poza nią, usiedliśmy
przy dziwnym wodospadzie, gdy spojrzałem na wodę zobaczyłem coś
dziwnego, widziałem jak ja i Rosell się całujemy, spojrzałem z
przerażeniem na Rosell i znowu na wodę, odbicie było normalne.
- Widziałaś to?
- Ale co?
- No to- wskazałem łapą na wodę w momencie kiedy znowu to się stało, Rosell się uśmiechnęła - z czego się śmiejesz?
- Z tego co tam się dzieje, przecież nie możliwe jest to, żebyś ty mnie pocałował.
- Dziwne no nie?
- i to bardzo.
Wtedy zobaczyłem jakiś napis wyryty na skale znałem ten język używaliśmy
go czasem w mojej watasze. Pisało tam " Wodospadowe źródełko przyszłość
ci powie, a to co powie jest prawdą i nie zmienisz przyszłości, Stara
Elice" Wiedziałem kim jest stara Elice była szamanką, w mojej starej
watasze. Też byłem pewien że to może się stać, bałem się tego...
spojrzałem na Rosell.
- Może już wrócimy do watahy?
- czemu by nie.
Spokojnie wróciliśmy nad nasz wodospad i tam sobie siedzieliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz