Wędrowałam godzinami po lasach zupełnie nieznanych moim oczom. A jednak
wciąż coś mnie kusiło, coś wzywało, coś kazało iść naprzód. Podążałam za
jakąś silną potrzebą. Byle do przodu, przy potoku w prawo, wzdłuż gór,
przez wąwóz, na nizinę i znów do lasów.. Podróż trwała i trwała. Miałam
dosyć, jednak nie mogłam się zatrzymać. Coś kazało mi uparcie stawiać
mimo bólu i krwi. Nikt nie wiedział o moim odejściu. To było jak
ucieczka. Nagle zniknęłam, bez słowa, bez listu, bez pożegnań czy
tłumaczeń. Rozpacz w moim sercu była ogromna, ale nie mogłam zawyć - to
zdradziłoby moją pozycję. A ona rosła. Nie chciała osłabnąć. Ta
potrzeba, zeby coś dogonić. 'Wielka Mama Quillo, za jakie błędy karzesz
mnie czymś takim?!" wykrzyknęłam w myślach. I wtedy jakby za sprawą
bogini zaczęła się burza. Obmyła moje rany, ale straszyła piorunem.
Byłam tak bardzo wyczerpana.. Świat kołysał się w rytm serca.. Prawa
łapa.. Lewa łapa.. Krew płynąca po kamieniach.. Serce wilka, tak bardzo
zrozpaczone.. Wizje wściekłych wilków.. Dark, mój synek.. Ezreal,
najdroższy.. Tak bardzo chciałam do nich wrócić!
Upadłam. Zabrakło sił, zabrakło serca, zabrakło nadziei.
'Umrę' - pomyślałam wtedy.
I dopadła mnie ciemność.
***
- Dlaczego leżysz na ziemi, Wielka Wędrowniczko? - zapytał cichy głos.
- Zamknij się, swiętoszko - odwarknął drugi - A Ty wstawaj, już dosyć się należałaś.
Otworzył oczy zdumiona. Nade mną stały dwa wilki.
- Nie słuchaj tego nerwusa. Jestem Sky. - powiedziała wadera o cichym głosie
- A ja Light, skoro juz się przedstawiamy - odrzekł basior, odchodząc kawałek dalej.
- Nazywam się Nuit, jestem Pierwszą Wybranką Mama Quilli, Pierwszą
Wyrocznią Watahy Srebrzystego Nowiu Księżyca, Rozmawiająca z Duchami i
Okiełznując Noc.
- Witaj - odparli oboje, pochylając się w pokłonie. Zarówno wadera, jak i basior byli w szoku. Zaczęli zadawać mnie pytaniami.
- Partnerka Ezreala?
- Zmartwychwstałego?
- Matka Darka?
- Towarzyszka Antiope?
- tak, tak, tak i tak.. - odparłam zdziwiona, ze tyle o mnie wiedzą.
- Wciąż jesteś Wyrocznią Watahy? - zapytał podejrzliwie Light
- Owszem - odparłam pewnie.
- Chociaż od niej uciekłaś? - dopytywała Sky.
- Nie uciekłam! To Wy kazaliście mi tu przyjść! - warknęłam zdenerwowana
i pewna, że to ich wina. Wtedy właśnie przyszło olśnienie. - Light i
Sky.. To nie sa Wasze imiona prawda?
Skinęli głowami, po czym rozpoczęła się przemiana.
- Ucieleśnienie Nieba i Piekła.. - szepnęłam zrezygnowana.
- Właśnie tak - odparli zgodnie.
- Dlaczego mnie tu sprowadziliśmy? Czy pora odejść z tego świata?
- Nie - odparła łagodnie wilczyca znana jako Sky.
- Jeszcze nie - dodał twardo Light.
- Musisz coś zrozumieć, Nuit. - odezwała się znów wadera, po czym oboje
zaczęli jaśnieć ostrym światłem. Zaczeły pojawiać się srebrne litery.
Gdy ta, co ducha zaklina, księżyca blask zmienia
Odnajdzie w podziemiach pradawny zwój
Krew walecznych wilków doprowadzi do wrzenia
I pociągnie za sobą najkrwawszy bój
Ziemia się splami, lecz czystośc ostanie
Aniołów, demonów odezwie się chór.
Planeta popadnie w głęboki drganie
Świat oczyszczony z koszmarów i zmór
- Nie rozumiem - szepnęłam oszołomiona.
- Za wcześnie. Wróc do watahy. Zapamiętaj przepowiednię. - radziła Sky.
Nawet Light spojrzał na mnie z czułością.
- Żegnaj Nuit, Wybranko Bogini - powiedzieli delikatnie i rozpłynęli się w powietrzu.
A nagle znów byłam w mojej jaskini. W domu. A jednak nie wszystko było
takie same. Spojrzałam na swoje legowisko. leżał tam prezent z dopiskiem
'Pamiętaj o sile kamieni, Wybranko'
- Ametyst - szepnęłam do siebie - Harmonia, wyciszenie, wzmocnienie intuicji. Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz