Patrzyłam z zachwytem na śnieżnobiałą różę.
- Ja... Nie wiem co powiedzieć... Dziękuję. - Uśmiechnęłam się czule. Wpięłam różę za ucho. Po chwili poczułam na sobie wzrok basiora. Z zakłopotania lekko się zarumieniłam spuszczając wzrok.
- Może przejdziemy się kawałek? - Zaproponował wilk. Kiwnęłam głową. Wolnym krokiem poszliśmy w głąb lasu. Carlo siedział na moim ramieniu piszcząc zawzięcie.
- Byliście tak zajęci, że prawie o mnie zapomnieliście! - Narzekała myszka. Przewróciłam z rozbawieniem oczami. Przez chwilę nasza trójka szła w milczeniu. Nagle ujrzeliśmy maleńką polankę w środku lasu. Przez korony drzew przebijały się promienie słoneczne. Polanka usiana była małymi białymi kwiatkami.
- Jak sądzisz, czy to miejsce jest dobre na odpoczynek? - Spytałam Kibę z uśmiechem.
- Idealne. - Basior uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
Na polanie spędziliśmy całe popołudnie. Razem się śmialiśmy, opowiadaliśmy sobie historie, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
- Spójrz, to już zachód słońca. - Zagadnął wilk patrząc na tarczę słoneczną znikającą za horyzontem. Było już tak późno, ale nie miałam ochoty wracać do jaskini.
<Kiba?>
Szykujemy ślub droga wataho! :D
OdpowiedzUsuńWeluś... bo cię tak rypnę, że popamiętasz.. (W sumie wcale bym się nie obraziła, gdyby do tego ślubu doszło XDDD)
Usuń