-Chodź , ściemnia się-powiedziałem pomagając wstać Nadii.Gdy szliśmy zauważyłem cień.
-Nadia zatrzymaj się i schowaj się za mną...-powiedziałem. Nadia
spojrzała na mnie później do przodu i też zauważyła tajemniczy cień.
-Pokaż się!- krzyknąłem i zawarczałem
-Jak chcesz, Dhirenie - usłyszałem znajomy głos...
-KISHAN!?-krzyknąłem po czym go zauważyłem.
-Ekhem... Ren kto to?- powiedziała Nadia wskazując na niego
-Mój brat..-westchnąłem
- No dobra, Ren czas na mały rewanż - krzyknął i pobiegł w moja stronę.
Zaatakowałem go łapą.On przeskoczył nade mną i spojrzał na Nadię.
-Widzę że znalazłeś sobie ślicznotkę.. Jak Ci na imię?- powiedział z
szyderczym uśmiechem. Zezłościłem się i rzuciłem na niego. Walka była
zaciekła. Niebawem przyszło więcej wilków z watahy. Patrzyły
zamurowane. W pewnym momencie Kishan zrzucił mnie z urwiska. Spadałem.
Jednakże , złapała mnie sowa.
-Sowo, jak Ci na imię?- krzyknąłem
-Esetinum,ty jesteś zapewne Ren- powiedział
-Tak-spojrzałem na Nadie z grzbietu ptaka- zabierz tą waderę w bezpieczne miejsce.
-Tak jest szefuńcio- powiedział i lekko się zaśmiał.
Zeskoczyłem z Esetinuma prosto na Kishana. Byłem pełny złości.W końcu
uderzyłem go łapą a on padł pod drzewem. Stanąłem nad nim i miałem się
mu rzucić do gardła gdy przemówił:
-Bracie... Oszczędź mnie.-słychać było w jego głosie żal. Warknąłem.
-A niby czemu?! Chciałeś mnie zabić!-odkrzyknąłem
-Przepraszam...- powiedział. Moje oczy zmieniły wyraz.Usiadłem obok niego.
-To moja wina, Ren to przeze mnie tak było...
-Wiem..-powiedziałem
-Dobra... a teraz idź lub dołącz do watahy bo tu samiec Alfa jest groźny.. wierz mi - i lekko się zaśmiałem.
-Jutro rano tutaj przyjdę i będę czekać.
-Ok. Esetinus!-krzyknąłem wołając sowę
-Tak?- powiedział
-Zaprowadź mnie do Nadii-powiedziałem po czym wskoczyłem na jego plecy.Gdy znalazłem się w jej jaskini Nadia siedziała smutna.
-Jestem- uśmiechnąłem się i ją cmoknąłem.
(Nadia? Rozpisałem się ;>)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz