Gdy wydawało się, że pierwsza będzie Amber nagle na prowadzenie wysunął
się Rico jadący na brzuchu jak pingwin. Druga na dole była Amber,
trzecia Lily a ja czwarty, ostatni. Trochę się zmęczyłem tym całym
wyścigiem. Zasapany ległem na mięciutki śnieg. Z jednej strony usiadła
jedna wadera a z drugiej druga, gdy zamknąłem oczy poczułem jakieś
dziwne uczucie. Usłyszałem głos Rico, coś krzyknął ale ja byłem myślami
gdzie indziej i go nie słyszałem. Nagle poczułem, że coś... ktoś spada
otworzyłem oczy i w tej samej chwili poczułem jak Rico uderza o mój
brzuch. Zgiąłem się w pół.
- O w księżyc- powiedziałem śmiejąc się, usiadłem i ściągnąłem małego z siebie- Ricuś, musisz przejść na dietę.
- Nie tylko on- rzekła Amber i poklepała mnie po brzuchu.
- Ooo... wypraszam to sobie, gdyż to same muskuły- odparłem robiąc dumną minę
- Ta jasne- ciągnęła wilczyca dalej
- Ach tak?- spytałem podnosząc się, ona również wstała
- Tak- wystawiła mi język i zaczęliśmy się ganiać
Po chwili gdy zbliżyłem się dość blisko skoczyłem i zaczęliśmy się
przewracać. Najpierw ona była pode mną a potem ja pod nią, ona, ja, gdy
już zaczęło mi się wydawać że na koniec ja będę na górze wylądowałem na
dole, ponieważ wilczyca była zwinniejsza. Mocno przycisnęła mnie do
ziemi i znowu pokazał mi język.
-Rico co na niego zrzucimy?- ponieważ nikt nie odpowiadał odwróciliśmy w
tej samej chwili głowę i ujrzeliśmy Rico i Lily wcinających zielone
żelki.
- Co do jasnej pełni?- spytałem zdziwiony- czy... czy one są zielone?
- Na to wygląda- od razu wyrwałem jak strzała z pod wadery i podniosłem Rico za futro
- Ile razy mam ci powtarzać, żadnych zielonych żelków- kiedy
powiedziałem ostatnie słowo koło mnie stanęła Amber i złapała mnie za
ramię
- Ale zostaw malucha- przerwał jej Rico
- MALUCHA!- krzykną gniewnym głosem- gdzie ty tu widzisz MALUCHA, ja nie jestem maluchem- kłócił się
- Nie rozumiesz, że on po nich ma świra...- nie dokończyłem bo poczułem
cudowny zapach, od razu puściłem Rico który nadal polemizował zamknąłem
oczy i dałem się ponieść moim instynktom
- Zaraz wracam- powiedziałem uradowany i ruszyłem chwiejnym krokiem ku świętemu zapachowi
Ten cudownie intensywny zapach który pewnie tylko ja potrafię docenić
uczepił się mnie i nie chciał ustąpić. Nagle zapach ten stał się
mocniejszy jeszcze bardziej niż przedtem, zatrzymałem się gwałtownie i
otworzyłem oczy. Tak stał tam. Na kamieniu, przez liście padały strugi
światła które oświetlały ten cudowny nektar. A tym ósmym cudem świata
był MIÓD!!! Obszedłem kamień dookoła i zabrałem się do jedzenia.
Wilczyce zaczęły się śmiać a Rico z powrotem zajadał zielone żelki, ale
mi to już nie przeszkadzało, byłem szczęśliwy jak szczeniak. Do łap
przyklejał mi się miód ale ja na to nie zważałem.
< Amber, Lily, Rico? Nie przesadź z żelkami >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz