Przez chwilę byłem lekko zdezorientowany. Nienawidziłem światła. A krew?
Krwią się nie martwiłem. Moje rany szybko same się goją. Kiedy doszłem
do siebie widziałem nad sobą Reda. Piana z jego pyska lała się na moją
klatkę piersiową. Użyłem mocy ''niewidzialności''. Nagle, pyk! I mnie
nie było. Zdziwiony basior zaczął się obracać, nie wiedząc z której
strony zaatakuję. Byłem za nim. Uśmiechnąłem się pod nosem i rzuciłem
się do przodu wgryzając się w jego kark. Poczekałem aż poleci trochę
krwi. Lubiłem ten smak.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz