Przymknełam powieki. Pogrążona w swoich samotnych myślach, naprawdę
wolałam nie wracać do nudnej rzeczywistości. Słodkie myśli o tym co
mogłoby być gdyby .. Dawały mi za dużo szczęścia aby przestać.
Westchnełam cicho. Opadłam bezwładnie na ziemie tworząc tumany kurzu.
Czemu ? Tyle nieszczęścia wywalone górami na jedno jakże nikłe życie,
niczym płomień świecy może zostać zgaszone bez namysłu, albo jeszcze
lepiej przypadkiem. Jeden zbyt wielki podmuch może zgasić nadzieje,
wiarę czy też samo jedno najważniejsze, całą osobowość.
Moje filozoficzne myśli (zbyt poetyckie) uwarzałam za jedną ze swoich
wad. Życie w samotności. To to sprawiło ten mój nieznośny charakter.
Przynajmniej ja myślałam, że jest nieznośny. Miałam ochotę zacząć od
początku. Uniknąć tylu błędów, ale niemożliwe się nie ziści.
- Grrr... - mruknełam. Powód był taki, że od samego początku nęka mnie
coś w duszy, coś takiego z kim jeszcze się niepodzieliłam.
Energetyzujące ciarki przeszły przez moją zaszronione futro. Żywioł
dawał znaki iż jest w pełni gotowy do użycia przeslyłając falę ciepłej
energi w postaci ciarek.
Tu i ówdzie pochukiwała znużona sowa. Wydawało mi się że nic jej nie
spłoszy, spała tak mocno, że mogłam rozwyć się na cały pysk. Ale,
jednak. Trzepneła skrzydłami tuż nad moją głową i odleciała. Coś ją
wystraszyło. Spojrzałam za siebie. Osłupiałam. Jak ja jej nieusłyszałam
?Jak znikąd za moimi plecami wyrosła uśmiechnięta wadera, mniej więcej
tego samego wieku. Skoczyłam na równe łapy i obnażyłam kły. Spotkanie w
lesie jakiegoś obcego wilka nie zapowiadało najlepszego scenariusza.
- Spokojnie .. - żuciła skrywając swoje delikatne rozbawienie. Okej.
Może nie popełnie kolejnego błędu obdarzając ją na początku odrobiną
zaufania. Usiadłam, wciąż spięta, ale uspokojona.
- Znamy się ? - zdałam sobie sprawę z tego, że zabrzmiało to mało grzecznie.
- Raczej nie, ale możemy się poznać. Zaczne : mam na imię Holly.
Uśmiechneła się ciepło. Jej promienny wyraz pyska mogło pozazdrościć samo słońce. Zahihotałam i wyciągnełam łapę.
- Mam na imię Ring. Miło mi cię poznać.
Usiadła obok mnie i spojrzała mi w oczy.
- Należysz do jakiejś watahy ?
Zapytała tak prosto z mostu. Szkoda, że nie wie ile bólu sprawia mi to
pytanie. Wszystko byłoby o niebo łatwiejsze. Zawiązywanie znajomości,
radość. Ale niestety nic nie jest jak chcemy. A moja początkowa chwila
szczęścia zniknęło tak samo jak rozpłyneło się to pytanie.
- Nie .. Nie mam a co ?
Rozejrzała się nieśmiale. W jej oczach zabłysło coś na kształt zmieszania. Jej pewność siebie rozpłyneła się.
- No więc .. Ja mam watahę i .. Chciałabym .. - momentalnie jej uśmiech
znikł. Nie wiem czy mi się wydało, ale wraz z brakiem jej uśmiechu,
słońce straciło zapał i schowało się za wielką czarną chmurę.
- Chciałaś żebym do niej doszła ?
Spojrzała na mnie i delikatnie skineła potakująco. A więc nowe życie, szansa.
- Ok. Mam nadzieje, że się niezawiode.
- Uwierz mi będzie już tylko lepiej.
I Holly wskoczyła na jedną z pobliskich skał.
- Tędy. Pobiegniemy ?
Wybiegłam przed nią gdy ona jeszcze czakała na odpowiedź. Liczyłam, że
bez słów zrozumie pozytywną odpowiedź. Dosłownie za chwile wyprzedziła
mnie i zaczełyśmy się ścigać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz