czwartek, 28 marca 2013

Od Nuit C.d. Ezreal'a

Miałam mętlik w głowie. Teleportacja dzięki Mama Quilli, Ezreal który okazał się nie być Ezrealem, walka, wygrana, przegrana, ten paniczny strach o wilka, który był człowiekiem, a teraz walczy o życie.. Niewiele rozumiałam, poza tym, ze muszę go ratować. Usiadłam przy ukochanym i wyjęłam amulet. 'Oh, Mama Quillo... Ten jeden raz proszę Cię jeszcze, abyś pozwoliła mi ujrzeć jego duszę' modliłam się żarliwie, a gdy otworzyłam oczy, ujrzałam srebrzystą poświatę powoli opuszczającą wilka.
- nie, nie nie, nienienienie! - zawyłam z żalu, po czym skupiłam całe swoje myśli na owej poświacie 'Ja, Nuit, Wyrocznia Watahy pierwsza wybranka Mama Quilli, rozmawiająca z duchami i okiełznująca noc, rozkazuję Ci, duszo mojego lubego, powrócić do jego ciała' wypowiadając słowa ugryzłam się w łapę ' Krew za krew, drogie duchy, dzisiaj ona musi Wam wystarczyć'.
Siedziałam i patrzyłam, jak moja krew znika niczym wypita, a srebrzysta poświata cofa się i z powrotem zagłębia się w wilku. Po chwili usłyszałam jego głęboki oddech. 'Oh, jak dobrze, jak dobrze..' poleciały mi łzy z oczu 'O nie Nuit, musisz być silna, musisz..' wmawiałam sobie. Zmusiłam się do odprawienia rytuału pożegnalnego dla brata Ezreala, bo tego wymagała moja bogini. W pewnej chwili poczułam, ze jej moc mnie opuszcza, a ja jestem niesamowicie zmęczona. Łapy mi się rozjeżdżały i upadłam. Nie miała sił się podnieść więc doczołgałam się do Ezreala i oparłam o jego bok. A potem zasnęłam, ukołysana jego biciem serca.

(Ezreal?)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz