sobota, 30 marca 2013

Od Nuit C.D. Angel'a i Lavley

Odwróciła się i odbiegl, ale już nie próbowałam go zatrzymać. Nawet Lavley siedziała spokojnie, chyba troche się przestraszyła. Usiadłam i zaczęłam warczeć pod nosem do samej siebie
- O co mu chodzi? Przecież.. nie.. tak nie moze być.. dlaczego? ale.. przeciez .. nie rozumiem.. co za wilk.. samiec Betha.. phi! i jeszcze śledzenie.. Przeciez jestem wyrocznią!
Lavley mi nie przerywała, a ja coraz bardziej się irytowałam. 'Dlaczego od zawsze jako wyrocznia wiedziałam wszystko,a teraz nagle nie wiem nic?! ' . Takie myślenie było najgorsze. Moja furia rosła, aż osiągnęła apogeum.
Zerwałam sie na łapy i odwróciłam się , przy okazji przydeptując sobie ogon, ale nie przejmowałam się tym. Byłam zbyt wściekła.
- Jeżeli za mną pójdziesz, to na własną odpowiedzialność, Lav. Jestem teraz trochę niebezpieczna. - mruknęłam przez ramię, ostatkiem sił próbując na nią nie nawrzeszczeć. Miałam ochote wyżyć się na kimkolwiek. A potem wyskoczyłam do przodu i pobiegłam co sił w łapach. Biegłam, i biegłam. Nie wiedziałam, czy Lav biegnie za mną, po prostu musiałam biec przed siebie. Mijałam łąkę z innymi wilkami, jezioro, gdzie uczyli się pływac, aż w końcu dobiegłam do plaży. Tam gwałtowanie zawróciłam, uwolniłam umysł i słyszałam strzępki myśli innych członków watahy. 'Co ona wyprawia?' - dziwili się, albo wręcz odwrotnie - ' Wiadomo było, ze wyrocznie wariują. Nie radzą sobie z ciężarem odpowiedzialności ' . Takie myśli były najgorsze. Poczułam za soba obecność Antiope, ale nawet ona nie mogła mi teraz pomoc. Biegłam w stronę lasu, w jego głąb, w strone ciemności. Po drodze wyskoczyłam w powietrze, o centymetry mijając poroże jelenia. ' Sama się prosisz o krzywde, uspokój się!' - pouczałam sama siebie. W końcu poczułam, że zużyłam cała energię. Łapy mi się zaczęły plątać i upadłam, uderzając głową w drzewo. 'Oh..' - pomyślałam i straciłam przytomność...

***

Nie wiem, ile leżalam. Głowa mnie bolała, ciało było wyczerpane. Byłam w nieznanej części lasu, jednak połamane gałezie wyraźnie pokazywały drogą, którą wrócić. 'Nuit, nie popisałaś sie gracją' - wytknęłam sobie - 'szłaś jak taran. Rzeczywiście, bardzo godne wyroczni'. resztkami sił wstałam i złapałam równie wymęczonego królika. ' wybacz' - pomyślałam - 'ale inaczej nie wrócę do watahy'. Spojrzałam na drzewo gdzie siedziała Antiope.
- Cześć malutka - mruknęłam, a ona odleciała. po chwili u moich łap leżał o wiele grubszy królik. - Dzięki.
zjadłam go, po czym zaczęłam wracać po swoich śladach. wędrówka była długa, nie przypuszczałam, że łapy poniosły mnie aż tak daleko.
W końcu na srodku ścieżki zobaczyłam postać wilczycy.
- Lav, to Ty?

(Lavley?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz