- D-dobrze. - Powiedziałam stojąc zdumiona. Wciąż patrzyłam się w stronę tego mężczyzny, który zniknął w krzakach. Musiał być chory psychicznie... słyszałam o takich przypadkach. Opamiętałam się i ruszyłam truchtem. Wilczyca biegła obok mnie wciąż rozprawiając o dziwnym nieznajomym.
- Jesteśmy. - Powiedziałam po dotarciu na miejsce.
- To? - Spytała zdziwiona wadera. Rozejrzałam się wokół. Znajdowałyśmy się na jakimś pustkowiu, gdzie trudno było znaleźć choć jedno zdrowe drzewo.
- Taaak. - Powiedziałam wolno przeciągając słowo. Chwilę potem odwróciłam się na łapie i poszłam w drugą stronę.
- Ej gdzie idziesz?! - Krzyknęła Rosalie.
- Pomyliły mi się kierunki. Poszłyśmy na zachód, a trzeba iść na wschód. - Uśmiechnęłam się.
<Rosalie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz