Może za szybko zadałem te pytanie, ale dłużej nie mogłem. Chciałbym
spędzić z tą cudowną waderą resztę życia, wychować z nią potomstwo, a
ono żeby wyrosło na dzielnych wojowników, jak ich matka. Bo szczerze nie
wiem, co by po mnie odziedziczyły... Chwila, po co ja się rozmarzam,
gdy ona jeszcze nie odpowiedziała? Dureń ze mnie... Siedzieliśmy w ciszy
kilka minut, aż w końcu wadera sobie wszystko przemyślała i zgodziła
się. Byłem wniebowzięty, wręcz szczęśliwie zaszokowany. Skakałem po same
drzewa wokół ukochanej. Taaa, i w każdej chwili mogła wziąć mnie za
powalonego zboczeńca i się rozmyślić. W jednej chwili się ogarnąłem i
wyprostowałem kark.
- Nie wiesz, jak bardzo się cieszę! - przytuliłem ją.
- Wiem, widziałam jak skakałeś, chyba naprawdę się cieszysz.. - uśmiechnęła się równie pięknie jak zawsze.
Pocałowałem ją namiętnie. W chwili oderwania wymieniliśmy się uśmiechami
i zmierzaliśmy w stronę jaskini. No i wiadomo co potem.
< Rivuś? ;*** >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz